Copy Link
Add to Bookmark
Report
Vision Issue 0
…ÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕª
≤≤≤≤≤ .oO issue#0 Oo. ≤≤≤≤≤
≤≤ »ÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕÕº ≤∞ ≤
≤∞ ≤∞∞ ≤∞ ≤≤≤∞ ≤∞ ≤≤≤∞ ≤≤∞ ≤∞
≤∞ ≤∞ ≤≤∞ ≤∞∞ ≤∞ ≤≤∞ ≤≤∞ ≤≤∞ ≤≤≤∞ ≤≤∞
≤≤∞ ≤∞ ≤∞ ≤∞ ≤∞ ≤∞ ≤∞ ≤∞ ≤∞≤∞ ≤∞
≤∞ ≤∞ ≤≤ ≤∞ ≠≤∞ ≤≤ ≤≤∞ ≤≤∞ ≤∞≤∞ ≤∞
≤∞ ≤∞ ≤∞ ≤∞ ≠≠≤∞ ≤≤∞ ≤≤ ≤∞ ≤≤∞ ≤∞
≤∞ ≤≤∞ ≤∞ ≤≤∞ ≠≤∞ ≤∞ ≤∞ ≤≤∞∞ ≤≤∞ ≤∞
≤∞ ≤∞ ≤∞ ≤≤≤∞ ≤∞ ≤≤∞ ≤≤ ≤∞ ≤∞ ≤∞
≤∞ ≤∞ ≤∞ ≤≤∞ ≤∞ ≤≤∞ ≤≤∞ ≤∞ ≤ ≤∞
≤∞ ≤∞ ≤≤∞ ≤∞ ≤≤∞ ≤≤∞ ≤≤∞ ≤≤∞ ≤∞ ≤∞ ≤∞
≤≤ ≤≤∞ ≤∞ ≤≤∞ ≤≤∞ ≤∞ ≤≤∞ ≤≤∞ ≤∞ ≤∞ ≤∞
≠≤∞ ≠≤∞ ≠≤≤≤≤∞≠≠≤∞ ≠≤≤≤∞ ≤≤∞ ≠≤≤∞
≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠â‰
≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠â‰
≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠â‰
≠≠≠≠≠≠≠≠â‰
mazovia font ≠≠â‰
≠â‰
"Coû na poczÃœtek" ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆžâˆžâˆžâˆžï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆžâˆžâˆžï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
Tak sië skÃada, ße to co czytacie na poczÃœtku ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
pisaÃem na ko§cu tzn. w momencie gdy wszystkie arty-ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆž ∞ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
-kuÃy byÃy gotowe. Mogë zatem podsumowaç "nasze ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
wypociny". ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆž ∞ ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
To co macie przed oczyma to zerowy numer maga pt. ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞∞ ∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
"VISION". Jego grono redakcyjne, jeûli tak to moßna ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞∞∞∞∞∞ ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
nazwaç, nie jest zbyt liczne - skÃada sië z dw¢ch ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
os¢b (ja i GDR). SkÃadanie zina w dwie osoby to ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
nielada wysiÃek. A jako, ße my do ludzi lubiÃœcych ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬
sië wysilaç nie naleßymy - gazetka ma "maÃy ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆžâˆžï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆžâˆžâˆžï¬ï¬ï¬ï¬
poûlizg". ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
Wiemy ile art¢w powinien mieç, choçby ûredni, mag.ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆžâˆžï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
Widzimy ile my naskrobaliûmy. Staraliûmy sië aby ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
teksty byÃy dobre (ciekawe) ale mamy ûwiadomoûç tegoï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆž ∞∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
ße mogÃo nam to nie wychodziç; w ko§cu jest to no.0 ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
a doûwiadczenie zdobywa sië z wiekiem. Szczerze ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ ∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
m¢wiÃœc nie przewidujë aby bez waszej pomocy wyszedà ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆž ∞∞ï¬âˆž ∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
nastëpny numer, wiëc jeßeli macie jakiû pomysà i ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆž ∞∞∞∞ ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
chcielibyûcie aby gdzieû sië ukazaà to ûmiaÃo ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
moßecie go spisaç i nam go podesÃaç. Nie ma ßadnych ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞∞∞∞∞∞ ∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
ogranicze§ jeûli chodzi o tematy, nie ma ßednej ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
selekcji! ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆžâˆžï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
Teraz moße powiem co znajdziecie inside. Wszystkieï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆžâˆžï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
arty sÃœ podzielone na dziaÃy np. scena, film, opowia-ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
-dania. Jakoûç tego wszystkiego jest, lekko to ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆžâˆžï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
ujmujÃœc, dyskusyjna. Mimo powyßszego zdania chcë wamï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆž ∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
poleciç kilka text¢w, szczeg¢lnie te z dziaÃu scena.ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
Staraliûmy sië z nikogo nie kopiowaç i ukazaç scenë ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞∞∞ ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
(no a przynajmniej jej czëûç) takÃœ jakÃœ my jÃœ widzi-ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
-my. Reszta badziewia to tzw. wypeÃnienie ale jeßeliï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
ktoû ma ochotë to proszë bardzo, niech czyta. ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆžï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
Jest teß taki dziaà jak "Poezja". P¢ki co sÃœ tam ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
tylko moje wiersze (bo tak sië skÃada, ße od czasu ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
do czasu zdarza mi sië coû napisaç) lecz mam ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆžâˆžâˆž ∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
nadziejë iß znajdÃœ sië ludzie, kt¢rzy pomogÃœ prowa- ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆžï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
-dziç ten dziaÃ. ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬
Co do votek to moßemy je zbieraç lecz w "VISION" ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬âˆžâˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
charts¢w nie bëdzie. Tak zebrane votki odeûlemy do ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆž ∞∞∞ ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
os¢b klejÃœcych innego, istniejÃœcego juß maga. ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
No to teraz moße napiszë kim my w og¢le jesteûmy ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
(chociaß GDR zrobià to bardziej rzeczowo). Ja to ja ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆžâˆžâˆžâˆžï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
i wÃaûciwie nie ma o czym pisaç. Na scenie jestem ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
poczÃœtkujÃœcy i nie chcë nikogo ganiç ani na nikogo ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆžâˆžï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
fakaç bo i nie zaleßy mi na tym. Nie naleßë do ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
ßadnej grupy gdyß w wiëkszoûci rzeczy kt¢re wykonujëï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆž ∞∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
jestem cienki jak siki pajÃœka, jednak ciÃœgle sië ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
uczë. GDR lub jak kto woli Robert - czÃowiek, kt¢ry ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ ∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
zaszczepià mi scenë. W jego zbiorach znajduje sië ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆž ∞∞ï¬âˆž ∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
poka¶na iloûç scenowych produkcji, kt¢re od czasau ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆž ∞∞∞∞ ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
do czasu przeglÃœdamy urzÃœdzajÃœc sobie, takie maÃe, ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
party. Posiada dußÜ wiedzë i czasami potrafi jÃœ ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞∞∞∞∞∞ ∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
wykorzystaç (oczywiûcie zawsze w sprawie dobra :) ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
A poza tym ma nie¶le gadane o czym moßecie sië ï¬ï¬ï¬âˆž ∞ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆžâˆžï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
przekonaç czytajÃœc jego texty. I to wszyscy. ï¬ï¬ï¬ï¬âˆžâˆžâˆžï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
PodsumowujÃœc to "Coû na poczÃœtek" powiem iß ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬ï¬
og¢lnie mag jest choojowy i kaßdemu kto przeczyta coû wiëcej niß arty
traktujÜce o scenie mogë tylko pogratulowaç (no i moße, jeßeli na jakimû party
mnie znajdzie i udowodni, ße czytaà coû wiëcej - postawiç winiacza).
MASA
***
MY TO MY - czyli kto.
No ten tego jakby tu sië przyznaç. Jest nas dw¢ch. Mamy pc-ty.
MASA - gâny zadymiarz w tej symylacji maga. Autor wiëkszoûci tekt¢w. Pisze
wiersze i zboczone opowiadania. Kocha diho i garbatÜ Zochë. Merlin
Manson rulez ever !
GDR - drugi po silniku. Na #polishscene wkurwia ludzi jako "robert_-". Jak
ktoû mÜdry powiedziaà "scene-wacher" je¶dzi na kaßde party gdzie go
wpuszczÜ na sëpa i luka tu i tam.
Mieszkamy na straszny zadupiu (Masa nigdy sië do tego nie przyzna ale to
prawda). Najblißszy scenowiec to Amigowiec jakieû 30 kilos¢w stÜd (podobno
prawdziwy killer) - nie znam. Nastëpny to jakieû 180 kilos¢w w Warszawie (tego
skurwiela co mieszka 8 km od nas i zajebaà pierwszy dysk jaki dostaà od Masy
nie liczë. Jeûli jest taki 3lite guy to m¢gà chociaß narysowaç fucka na
kartce ûwiÃœtecznej i wysÃaç zamiast odpowiedzi z dyskiem). Dorwiemy, skopiemy
i opijemy to ;).
GdR
******************************************************************************
Spis treûci:
SCENA:
- "Co to jest scena?"
- Astrosyn '99
- Rush Hours '99
- Xenium '99
- "Po co sië wydaje maga"
DOWOLNY ART:
- Enter666 - czyli Microsoft w teorii spiskowej
OPOWIADANIE:
- "CzÃowiek w czarnym pÃaszczu"
MUZYKA:
- Marilyn Manson - "Mechanical animals"
TEXT WYPEúNIAJèCY:
- "Raport z..."
FILM:
- "°oÃnierze kosmosu"
- "Doberman"
POEZJA:
- Masa
- Marilyn Manson
WIZJA:
- "Wizja ûwiata doskonaÃego"
KONTAKTY
HIDDEN PART
******************************************************************************
``````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
``````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
```````````˚˚˚````````````````````````````````````````````````````````````````
`````````˚˚ ˚˚``````````````````````````````````````````````````````````````
````````˚ ˚˚ ˚`````````````````````````````````````````````````````````````
```````˚ ˚``˚˚ ˚````````````````````````````````````````````````````````````
````````˚ ˚````˚˚````````````````````````````````````````````````````````````
`````````˚˚ ˚````````˚˚˚˚```````˚˚˚˚```˚˚˚```˚˚˚```````˚˚˚˚```````````````````
```````````˚ ˚˚˚````˚ ˚˚````˚ ˚˚˚˚``˚ ˚`˚ ˚`````˚ ˚``````````````````
````````˚˚``˚ ˚``˚˚ ˚˚˚ ˚``˚ ˚ ˚˚```˚ ˚ ˚ ˚```˚ ˚˚ ˚`````````````````
```````˚ ˚``˚ ˚`˚ ˚ ˚```˚ ˚˚˚``````˚ ˚`˚ ˚``˚ ˚`˚ ˚`````````````````
````````˚ ˚˚ ˚`˚ ˚˚````˚ ˚```````˚ ˚```˚ ˚`˚ ˚˚ ˚`````````````````
`````````˚ ˚```˚ ˚````˚ ˚˚˚````˚ ˚```˚ ˚``˚ ˚````````````````
``````````˚˚˚˚˚˚`````˚˚˚˚˚``````˚˚˚˚``````˚˚`````˚˚````˚˚˚˚˚˚˚````````````````
``````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
``````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
``````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
" Co to jest scena "
Czy kiedykolwiek, drodzy czytelnicy, zadawaliûcie sobie pytanie co to
jest scena? Myûlë, ße wielu z was ( nawet tych kt¢rzy na scenie sÜ juß obecni
od dÃußszego czasu) nie potrafiÃœ dokÃadnie zdefiniowaç tego sÃowa. Ja, jak sië
teraz zastanawiam, r¢wnieß mam z tym problemy. Spr¢bujë jednak pozbieraç myûli
i napisaç jak ja to rozumiem.
Scena, w najbardziej og¢lnym znaczeniu, jest to pewna grupa ludzi,
kt¢rzy majÜ podobne zainteresowania. Jest to prawdÜ z tym, ße nie chodzi mi tu
gâwnie o typowe (nie chcem powiedzieç pospolite) zainteresowania takie jak:
sport, muzyka, film. Na myûli miaÃem raczej komputery ( kt¢re juß teraz sÃœ
nieodÃÃœcznÃœ rzeczÃœ w ßyciu "zwykÃego" czÃowieka) oraz to co moßna na nich
stworzyç. A stworzyç moßna naprawdë bardzo, bardzo wiele. Przede wszystkim
demka, intra i inne tego typu produkcje "audio-wizualne". W produkcjach tych
grupa lub grupy pokazujÜ co potrafiÜ. Coder, muzyk, grafik oraz wszyscy inni,
kt¢rzy dokÃadajÃœ swoje trzy grosze chcÃœ aby ich demo byÃo the best, aby we
wszystkich wotkach wpisywano ich tw¢r na pole#1. Czasami sië to udaje a
czasami niestety nie. TworzÃœc demo trzeba mieç pomysÃ, kt¢ry spodoba sië
gÃosujÃœcym ( ja osobiûcie nie lubië, w kt¢rych "wywalane" sÃœ efekt po efekcie
bez zastanowienia, nawet jeßeli te sÜ spoko i muzyka teß jest fajna; no ale
to temat na oddzielny artykuÃ). IstotÃœ tego co teraz piszë jest to, ßeci
ludzie wsp¢lnie coû tworzÜ a p¢¶niej pragnÜ pokazaç to innym ludziom, kt¢rzy
umiejÜ doceniç ich trud [ a przy okazji wygraç jakieû party i zgarnÜç kupë
szmalu :)].
Tutaj pojawia sië coû co nazywamy party. Party jest to pewna impreza,
kt¢ra daje moßliwoûç wystawienia swoich "rob¢tek". Jednak nie tylko. Party
jest to teß ( a moße przede wszystkim) miejsce, w kt¢rym spotykajÜ sië
scenowcy. MogÜ w¢wczas na ßywo, w rozmowie oko w oko wymieniaç doûwiadczenia,
opowiadaç sobie r¢ßne historie, odûwießaç znajomoûci i poznawaç nowych ludzi
( bo nie ma to jak rozmowa na ßywca a nie jakiû tam irc). Zaznaczyç trzeba
teß, ße party jest nieodÃÃœcznÃœ czëûciÃœ sceny.
Scena to takie coû na co skÃada sië wiele czëûci skÃadowych. JednÃœ z tych
rzeczy jest tzw. frendship, czyli m¢wiÜc po polsku przyja¶§ z innymi
scenowcami. Osobiûcie uwaßam iß to wÃaûnie ta przyja¶§ jest gâwnym budulcem
sceny. Zastan¢wmy sië przez chwilë co by to byÃo gdyby tego (tych) zwiÃœzk¢w
zabrakÃo. Wrzyscy by ze sobÃœ konkurowali na twardych zasadach, odnosili by sië
do siebie po chamsku i lekcewaßÜco i doszÃo by do tego, ße ze scenowania nie
czerpaÃoby sië przyjemnoûci.
Przyja¶§ jednak jest i chyba bëdzie ( frendship rulez ). Oby byÃa i trwaÃa jak
najdÃußej w czystej nie zbrukanej kÃamstwem formie. C¢ß jest bowiem
ciekawszego niß list od kumpla-scenowca z drugiego ko§ca Polski, kt¢ry napisze
co sië u niego dzieje a takße podzieli sië informacjami, stuffem oraz przekaße
swoje poglÜdy odnoûnie najnowszych scenowych wydaße§.
Myûlë, ße nie przesadzë jeßeli napiszë iß scenowcy stworzyli wÃasnÃœ
subkulturë. Subkulturë, kt¢ra daje innym ludziom (np. wchodzÜcym na scenë )
akceptacjë ( bardzo bym chciaà aby tak byÃo ale czy tak jest?) ; subkulturë, w
kt¢rej nie waßna jest religia i w ko§cu subkulturë, kt¢ra opiera sië na
wzajemnym i PRAWDZIWYM poszanowaniu ludzkiego trudu. Ja widzë bowiem scenowc¢w
jako ludzi czynu, kt¢rzy potrafiÜ i chcÜ robiç to co im sië podoba
(oczywiûcie w pewnych granicach), a nie tylko przyglÜdaç sië pracy innych.
We¶my np. takÃœ Anty Nazi Scenë, kt¢ra bardzo prëßnie dziaÃa w obronie swych
przekona§( yo chÃopaki, w peÃni sië z wami zgadzam choç jeszcze nie miaÃem
okazji by daç temu dow¢d). ANS jest doskonale zauwaßalna i widaç po niej
doskonale, ße ludzie do niej naleßÜcy wießÜ w swoje przekonania i wiedzÜ jak
je przekazaç innym ludziom.
Scena to takße wszystko inne co jest z niÜ zwiÜzane: rozmowy na irc (na
scenowym kanale of coz), to wszystkie magazyny (te lepsze jak i te gorsze),
kt¢re wychodzÃœ, to takße RWD, kt¢re oby nadawaÃo jak najdÃußej.
Scena to rzeczy duße oraz te mniejsze. Taki magazyn dyskowy. Co z tego, ße
jest choojowy? I tak ludzie bëdÜ go czytaç. No moße nie wszyscy ale ja napewno
(czytam wszystko co komp wpadnie). Robië to gdyß jestem ciekawy co napisze
ktoû inny ( ktoû kogo niekoniecznie muszë znaç), jakie sÜ jego poglÜdy na
niekt¢re tematy i chcÜc nie chcÜc czegoû sië z tego maga nauczë.
Niekt¢rzy wchodzÜ na scenë szukajÜc akceptacji. Moße to byç
akceptacja czÃowieka takim jaki on jest lub akceptacja jego moßliwoûci
scenowych. Taki czÃowiek czasami jÃœ znajduje a czasami nie. Jeßeli nie no to
trudno, przewarznie zchodzi ze sceny i szuka szczëûcia gdzie indziej ( tutaj
jest maÃe przesÃanie: "zwaßajcie na uczucia i poglÃœdy innych").
Jednak jeßeli taki, dajmy na to Kowalski, znajdzie zrozumienie na scenie to
naturalnie na niej zostanie. Stara sië coû dla niej zrobiç. Jeßeli wszystko
robi w granicach zdrowego rozsÃœdku to spoko. Lecz czasami Kowalski traci
granicë miëdzy realiami a fikcjÜ (sam nie wiem czy to dobrze czy ¶le). Scena
staje sië wtedy dla niego caÃym ßyciem a to chyba nie zawsze wychodzi na
dobre. Oczywiûcie niechciaÃbym uraziç sceny, w ko§cu sam jestem niÃœ opëtany.
ChciaÃem tylko powiedzieç, ße naleßy mieç teß jakÜû odskocznië. Bywa tak, ße
dopiero taki odskok uûwiadamia nam jak wiele znaczy dla nas scena.
Bëdë ko§czyà tego arta a w zako§czeniu napiszë, ße scena to coû czego
nie da sië zdefiniowaç, to dobro i zÃo (og¢lnie to scena rulez), to coû co
potrafi daç daç ulgë ale takße wessaç na amen.
No to amen.
Masa
------------------------------------------------------------------------------
ASTROSYN '99 - relacja
"Wspomnienia"
1) Dojazd
PociÃœg relacji BiaÃa Podlaska-Warszawa, a nastëpnie poûpiech (czyt.
szybszy telepak) Warszawa-Szczecin.
Podr¢ß odbyÃa sië w miarë standardowo; wyjÃœtkiem moße byç tutaj pewien,
ok. siedemdziesiëcio letni, bezzëbny osobnik, kt¢ry dosyç skutecznie utrudniaÃ
odpoczynek przed najblißszymi, jak sië zapowiadaÃo, gorÃœcymi godzinami. ByÃo
jednak znoûnie.
2) Koszalin
OkoÃo godziny 6.00 pociÃœg dotarà na miejsce. CaÃa nasza grupa, w liczbie
osobnik¢w sztuk dwa wyjeb (ops), wysiadÃa z pociÃœgu i przez kilka minut
usilnie zastanawialiûmy sië jak wyjûç na "wolnÜ przestrze§". Na szczëûcie
zauwaßyliûmy kilku innych, bardziej rozgarniëtych partowicz¢w. Ich znakiem
rozpoznawczym byà ciÜgniëty ze sobÜ sprzët. Po wyjûciu z dworca pojawià sië
nowy problem. Autobus czy spacer. Jako ße Politechnika Koszali§ska (miejsce
party) znajdowaÃa sië w nie aß tak strasznej odlegÃoûci wyb¢r padà na to
drugie. I znowu postanowiliûmy sië trzymaç znajomych, z dworca, amigowc¢w.
IdÃœc za posiadaczami "przyjaci¢Ãki" staraliûmy sië jak najwiëcej uchwyciç z
tego dosyç ciekawego miasta. Jednak w pewnym momencie zauwßyliûmy, ße ci
ludzie nie wiedzÃœ dokÃœd wÃaûciwie chcÃœ dotrzeç. Zaczeliûmy szukaç "wÃasnej
ûcießki".
Na miejsce dotarliûmy w zasadzie w momencie otwarcia. A tak na marginesie
to byliûmy przed amigowcami (he,he)
Po wejûciu od razu zauwaßyÃem rozwieszone arkusze papieru, na kt¢rych
moßna byÃo wykazaç sië artystycznie (ciekawy i bardzo udany pomysÃ). WÃaûciwie
wystarczyÃo to by ograniczyç do zera "strzelanie graf¢w" na ûcianach. Mimo to
daÃo sië zauwaßyç mini wojnë toczonÃœ miëdzy amigowcami a pecetowcami, na
drzwiach od WC. Miëdzy moimi kilkoma (a moße kilkunastoma) odwiedzinami w
toalecie, kolejno pojawiaÃy sië i byÃy ûcierane hasÃa: "Amiga sucks" , "Pc
sucks". Aß w ko§cu na drzwiach od klopa zawidniaà napis: "Jeszcze raz ktoû
napisze Amiga sucks to wpier...". Niby nie istotne a jednak charakterystyczne
zachowanie sië posiadaczy tych platform.
3) Party
Party odbywaÃo sië na doûç pojemnej sali gimnastycznej. Na ûrodku ¢w sali
staà wysoki podest, na kt¢rym ustawiono kolumny oraz (w p¢¶niejszym czasie)
rzutnik. Big screen nie byà wcale taki BIG, ale nie moßna teß powiedzieç ße
byà maÃy. Ochrona byÃa napakowana sterydami i ûniadaniem (i moße jeszcze
browarem) do granic wytrzymaÃoûci. ChÃopaki wyglÃœdali lepiej niß Arnold S. za
najlepszych czas¢w. Acha, niekt¢rzy z ochroniarzy byli trochë Ãysi, ale to
nic, wÃosy pod pachami na pewno wynagradzaÃy im uczucia zwiÃœzane z chÃodnym
zimowym wiatrem.
Przed oficjalnym otwarciem party praktycznie caÃy czas puszczana byÃa
muzyka, chwilami czadowa (np. Napalm Death). Nie byÃa zbyt gÃoûna by daç
moßliwoûç spokojnego ko§czenia swych "maÃych arcydzieÃek" tym kt¢rzy takowe
chcieli wystawiç. Drugim powodem "uciszonej" muzyki mogÃoby byç to, ße
organizatorzy nie chcieli budziç co bardziej zmëczonych imprezowicz¢w.
Jednak najbardziej zaskoczyà mnie fakt iß do zmroku na big ekranie nic
nie wyûwietlano. Powodem tego, jak sÜdzë, byà brak wyciemnienia sali. Moße to
i dobrze (moßliwoûç nieskrëpowanej rozmowy i poznania nowych os¢b), a moße i
¶le (brak demek). Dla mnie taki obr¢t sprawy niezbyt sië podobaÃ.
Teraz napiszë coû co moße nie wszystkim sië spodoba. Do ok. godziny 17.00
byÃo po prostu nudno. "Czysty" big screen, maÃo os¢b, cicha muzyka. Co gorsza
nie przychodzià mi praktycznie ani jeden pomysà by zabiç nudë. PostanowiÃem
jednak opuûciç jak narazie "nudne mury", by odrobinë zwiedziç miasto oraz
dokonaç zakupu prowiantu przed wyczekiwanymi konkursami. A tak w og¢le to ûlë
pozdrowienia dla pani ze spoßywczego, kt¢ra poproszona o jogurt sprzedaÃa mi..
. bitÃœ ûmietanë. Trzyciosowe combo: bita ûmietana, buÃki, i coû w rodzaju
masÃa daÃo w efekcie moßliwoûç obserwacji, opisanej wczeûniej, "ubikacyjnej"
wojny
Impreza ruszyÃa wraz z rozpoczëciem konkurs¢w. Wczeûniej wart
odnotowania byà jedynie towarzyski mecz piÃki noßnej, rozgrywany... (a jakße)
pecetowskÃœ pÃytÃœ gâwnÃœ. "Dzielni piÃkarze" walczyli jak lwy, krew sië laÃa
(dosÃownie), koûcie trzeszczaÃy, scalaki teß - byÃo fajnie.
EsencjÃœ tego party byÃo jednak to co dziaÃo sië po zmroku. Wyûwietlane
dema byÃy jednymi z lepszych w swych kategoriach (mam tu na myûli dema
pokazywane poza konkursem), amigowcy jak i posiadacze pc-ta zagorzale
dopingowali produkcje odpowiadajÃœce ich maszynom. Najciekawszum momentem tej
czëûci party byÃa chwila ciszy, kt¢ra zapanowaÃa po tym jak po jednym z
lepszych produkcji na amigë puszczono "Sunflowera". Jak to demo wspaniale
zamknëÃo otwory gëbowe amigowcom.
W og¢le to podczas gâwnej czëûci imprezy byÃo czadowo. Muzyka waliÃa
po uszach, byÃo na czym zawiesiç wzrok oraz najwaßniejsze - byÃa atmosfera.
Podbudowywana byÃa przez wyûwietlanie demek na przemian: amiga, pc.
ByÃo wspaniale aß do momentu podliczania gÃos¢w. Dlaczego tylko do
tej chwili? Co sië dziaÃo po zako§czeniu konkurs¢w? Nie wiem. Po prostu nie
wiem co sië dalej dziaÃo (he,he). Podobno byÃo r¢wnie interesujÃœco jak do tej
pory (a moße lepiej? ).
4) Powr¢t
Droga powrotna to nic szczeg¢lnego. Jedenaûcie godzin w pociÃœgu i mogÃem
wr¢ciç do "przyziemnej" rzeczywistoûci.
5) Podsumowanie
Uwaßam iß og¢lnie party byÃo udane ( choç tak naprawdë rozpoczëÃo sië po
17.00). ByÃa gÃoûna muza, byÃy demka, byli "ludzie" , byÃa atmoswera.
Moßecie byç pewni, ße ja z pewnoûciÜ zameldujë sië na Astrosyn 2000.
Masa
------------------------------------------------------------------------------
Raport z Rush Hours'99
Nie wiem jak sië w to wplÃœtaÃem. No ale obiecaÃem to napiszë pare sâw
z tego co pamietam z tego "cudownego party".
Standardowo punkcik pierwszwy czyli dojazd na party.
Akutat w tym terminie (29-30 kwiecie§) wypadaà mi zjazd w szkole. No ale czego
sië nie robi dla zalania mordy tzn. sceny. Wycieczka byÃa cicha i spokojna
(moja brygada w sile jednego chÃopa czyli mnie) raczej stroni od dymienia na
obcym terenie. W piÃœtek tak jak bozia nakazaÃa przyjechaÃem z
BiaÃej-Podlaskiej do szkoÃy w Radomiu. ByÃa akurat tylko iNFORMATYKA no i
wystarczy. W sobotë rano co sià w nogach zasuwam na pociÃœg i co. KUPA. Op¢¶niÃ
sië o 20 min. i to starczyÃo ßeby kiblowaç w Kielcach kolejne dwie godziny.
No nareszcie dojeßdzam do Czëstochowy (jest tak okolo 12.00). Wysiadam na
jakimû dworcu towarowym ? Nigdy tu nie byÃem to nie wiem gdzie jest ten gâwny
z invitki. Myûlalem ße straciÃem kawaÃek party przez pkp i stracë nastëpny bo
nie znajdë party place. No ale nic wsiadam w taxi i krzyczë "na party". MiÃy
pan kroi ze mnie 10pln wykopujÜc jakieû 300 metr¢w od miejsca przeznaczenia.
Wejûcie szmoka czyli zaglÜdam do ûrodka.
Jacyû panowie krojÜ kasë przy wejûciu w zamian za idnenta i kartë do
gÃosowania. Wchodzë dalej i doznaje lekkiego szoku. O godzine 13.00 jest z 15
partyzant¢w na naprawdë MAúEJ SALI. No piëknie myûlë sobië dobrze ße nie
zdoÃaÃem przekonaç Masy do wyjazdu bo chyba by mnie ubià na miejscu pod
wpÃywem tego piëknego widoku. CaÃa sala byÃa wyûcielona czarnÃœ foliÃœ (podÃoga
i ûciany) przez co byÃo "trochë ciepÃo" na sali. Jedyne co sprawiÃo w miarë
pozytwne wraßenie (niestety tylko na poczÃœtku) to duße przeûcieradÃo jako big
screen.
Co by tu robiç przed compotami ?
Nic ciekawego sië nie dziaÃo wiëc odwiedziÃem miejscowy bufet. Byà skromny
wyb¢r ale przynajmniej byÃo tanio (chociaß jeden z partyzant¢w skwitowaà to
powiedzeniem : "juß ja widzë ten ßurek za zÃot¢wkë"). Bufet byà czynny caÃÃœ
dobë i chwaÃa mu za to. ObejrzaÃem pare produkcji na Amigë raczej tych
starszych. ZadziwiÃo mnie to, ße amigowcy potrafjÃœ ûwietnie bawiç sië i ûmiaç
nie tylko z pc-towskich produkcji. Nie zapomnë ich radoûci i oklask¢w po tym
jak na jednej z Amig zawiesiÃo sië demko "State of the art". To jednak jest
zupeÃnie inna scena niß nasz pc-towska (niestety). Organizatorzy pr¢bowali
wykÜbinowaç jakieû crazy comp ale nic poza popuralny-compo nie wymyûlili
(odzew ze strony partyzant¢w byà raczej nikÃy. Ale zwyciëzca byà niesamowity
- spalenie popka zajeÃo mu jakieû 5 sekund :)). Powieszono szczytny "rozkÃad
jazdy" tego co miaÃo dziaç sië na party. Niewiele z tego wprawdzie wyszÃo ale
liczÃœ sië chëci. MiÃym zaskoczeniem (jak dla kogo) byà obiecany koncert
rockowy. Miejscowa kapela wymiataÃa (i to dosÃownie, bo np. grupa Altair byÃa
zmuszona uciekaç przed tÃœ ûcianÃœ haÃasu razem ze stolikiem i kompami). Moßna
byÃo zauwarzyç, ße czëûç tubylc¢w przybyÃa tu tylko dla tego koncertu. Ja
staraÃem sië unikaç mocnych wraße§ i przeniosÃem sië na korytarz (jak
wiëkszoûç partyzant¢w podczas koncertu). Byà czynny takße obiecany Manga-room
ale nawet nie wiem jakie tam pornosy leciaÃy (podobno byÃo ok). Jako typowy
leszcz przegapiÃem najwiëksze wydarzenie party. ByÃo to sÃawne grill-party na
trwniku obok gâwnego budynku (i tak byà pewnie wyleciaà na kopniakach).
Symulacja compo.
Dosyç p¢¶no zaczëto rozkÃadaç sprzët. Zamontowano rzutnik (chyba byà starszy
niß ja). RozpoczeÃo sië music compo.(tu sië okazaÃo ße jest doûç dußo os¢b).
PoleciaÃy interka Amigi i tu zaczeÃy sië zgrzyty bo pc-towskie byÃy puszczane
na sb-ku. Po prostu byÃy bez d¶weiku (obsÃugiwaÃy tylko gus-a). Jeden koder
nawet wycofaà swojÃœ pracë po kilku sekundach prezentacji. PoszÃy dema na
Amigë. Nie pamiëtam ile ale niewiele. Nastëpnym zgrzytem byÃa przedwczesna
radoûç jednej z grup Amigowskich. ChÃopaki rozpili szampana prosto pod
big-screenem. Wprawdzie chyba nawet wygrali (nie tylko rh'99 bo to samo demo
byÃo potem na Xenium'99 i teß 1st position ?). Ale to nie wszystko :). Nie
puszczono ßadnego dema na pc z powod¢w ... podobno technicznych. I w tym
momencie sko§czyÃo sië te party dla mnie i kilkudziesiëciu innych os¢b.
Cedyn zapowiedziaà jeszcze live-set monar records ale olaliûmy to po tym jak
potraktowano pc-towskÃœ czëûç sceny. OkoÃo 2.00 - 3.00 rano w niedzielë
opuûciÃem party place w grupie okoÃo 30 innych wkurwionych os¢b.
Powr¢t.
Byà chyba najciekawszÃœ rzeczÃœ jakÃœ pamiëtam z tego party. ChÃopaki z Altairu
potrafiÜ ûwietnie bawiç sië przy scenowej muzie z "jamnika" nawet na jakieû
zadupiastej stacji o 4.00 rano. Nie byÃo raczej wiëkszych przeszk¢d w dotarciu
do domu. Powoli ludkowie wykruszali sië z pociÃœgu. Za WarszawÃœ zostaÃem sam
(ale na zadupiu mieszkam).
Podsumowanie.
To co byÃo spoko:
- tani barek 24h
- manga room
- koncert
- nagÃoûnienie i popisy na RB
this sucks:
- sala
- "big screen"
- organizacja czasu wolnego
- prowadzenie compo
Coû na koniec.
Party jak party moße ktoû powie. Dla mnie to byÃo raczej jedno wielkie
przegiëcie paÃy (chodzio o compoty, bo reszta obleci). Myûlë, ße okoÃo poÃowy
os¢b to byli pc-towcy. Opr¢cz tego byÃo teß wiele os¢b wyglÃœdajÃœcych na
nowych. Wszyscy ci ludzie przyjechali z nadziejÜ obejrzenia czegoû (nie
koniecznie super prod¢w) teß na ich sprzët. Oczywiûcie znowu zostali wykiwani
przez organizer¢w.
GDR
------------------------------------------------------------------------------
Raport z Xenium Computer Party 1999
10-11 lipca 1999 roku, c¢ß to miaÃy byç za dni. òrodek lata, zajebista
pogoda i wog¢le czad. Czego chcieç wiëcej. Moße tylko jakieû dobre party. Tak!
To jest to. Nadarza sië okazja, zblißa sië Xenium'99. O.k. Jedziemy, bo co tu
robiç innego. Dni sÜ idealne sobota i niedziela.
Z tego co widaç z zaproszenia ( zciÜgniëtego z netu) ma byç ciekawie. Rave
party, slipping room, manga room (yeah!). Dobra jest. Po jakimû czasie
przychodzÜ zaproszenia indywidualne. Komercja trochë wali po oczach ale nie
jest ¶le. Co do komercji to tylko sië tak czepiam. ChciaÃbym ßeby byÃo super
undergrandowo, dußa sala, super organizacja i wysokie nagrody, niestety bez
sponsor¢w (czyt. pieniëdzy) trudno coû takiego osiÜgnÜç. Trudne lecz wiem, ße
moßliwe; no ale na Xenium sponsoring miaà sië ograniczaç jedynie do ulotek,
ewentualnie plakat¢w.
Dwa dni wczeûniej dowiedziaÃem sië, ße bedzie ascii compo wiëc
zrobiÃem logosa Xenium'99. Wyszedà nawet fajny;)
9 lipca, piÃœtek - wyjeßdßamy. PociÃœgi BiaÃa Podlaska - Kutno i Kutno -
WÃocÃawek. Spoko. Wyjazd po poÃudniu; przyjazd na okoÃo drugÃœ w nocy. Podr¢ß
mija w miarë spokojnie tylko w niekt¢rych miejscach pociÃœgi sië op¢¶niaÃy. Nic
to. W Warszawie dosiadÃa sië do nas grupka os¢b jadÃœc na Famë (jako obsÃuga
techniczna). Z takimi ludzimi podr¢ß naprawdë szybko mija. Obalaliûmy browce,
rozmawialiûmy i droga kr¢tszÜ sië stala. Naprawdë ciekawi ludzie.
W Kutnie musieliûmy czkaç prawie dwie godziny na pociÜg, wiëc poszliûmy do
poczekalni aby sobie klapnÜç dupÃœ o Ãawkë. ZapuûciÃem walkmana i chyba
musiaÃem sië zdrzemnÜç bo zaskoczyÃo mnie dwuch mundurowych (jeden z paÃÃœ w
rëku:). "Tu nie wolno spaç" - powiedziaà i poszli. Pieprzony T-1000. Jak tu
nie wolno to gdzie wolno?
We WÃocÃawku byliûmy miëdzy 2 a 3 w nocy. Od razu skierowaliûmy sië w
kierunku party place. Obawy o to iß jeszcze bëdzie zamkniëte zostaÃy szybko
rozwiane. Kilku goûci stojÜcych przy wejûciu i porozwieszane plakaty
ûwiadczyÃy o tym, ße wszystko jest przygotowane i moßna wchodziç. Trochë
wypeÃniania ûwistk¢w przy wejûciu, 30 zÃ, obowiÃœzkowe identyfikatory i juß
jesteûmy w ûrodku. Hala "Nobilesu" - ûwietnie; obszerna i wyciemniona. Byà juß
ustawiony big screen (byà naprawdë dußy) i leciaà "Obcy". To jest to. Obecnych
byÃo juß kilkadziesiÃœt os¢b, niekt¢rzy spali inni oglÃœdali film. ObejßaÃem
pierwszÃœ, drugÃœ i kawaÃek czwartej czëûci z serii i poszedÃem spaç.
Gdy sië otworzyÃy moje oczëta partowicz¢w byÃo juß znacznie wiëcej.
Ustawionych byÃo kilka Amig i bodajße dwa pc-ty. Na ekranie prezentowane byÃy
animacje a p¢¶niej demka z C64. Fajna sprawa ale szybko sië nam to znudziÃo.
Postanowiliûmy wyjûç zwiedziç trochë miasto no i oczywiûcie zakupiç prowiant
(choç to nie byÃo aß tak konieczne gdyß na miejscu ustawiony byà mini-bufecik)
Tutaj takße spotkaç moßna byÃo znajome osoby (ci kt¢rzy przyjechali na party).
Niekt¢rzy nawet poza party place pr¢bowali promowaç swoje produkcje. Np. grupa
"Lamers" wszystkim, u kt¢rych zauwaßyÃa identyfikatory rozdawaÃa ulotki z
hasÃem "gÃosuj na nas" czy jakoû tak. Szczerze m¢wiÃœc taka promocja mnie tylko
odrzuca, ale niech im bëdzie. W centrum WÃocÃawka znale¶liûmy empik, gdzie
rozwieszony byà plakat "KsiÜßki juß od 1zÃ" Hmm... ciekawe - myûlë sobie -
warto sprawdziç. Do otwarcia byÃo jeszcze z p¢à godziny, wiëc postanowiliûmy
poÃaziç po co ciekawszych sklepach. Znale¶liûmy czadowy zoologiczny i mimo iß
ߢÃwi tam nie byÃo to byà zajebisty. Mieli fajne wëße i nawet przez chwilë
myûlaÃem o kupnie (przedzieli sië terrarium na p¢à i m¢j ߢÃw bëdzie miaÃ
towaßystwo) ale przecieß miaÃem znale¶ç Yoshiemu (tak sië nazywa m¢j ߢÃw)
partnerkë a nie jakiegoû obûlizÃego gada ;) Dobra, jest 10:00 i wchodzimy do
tego empiku. Jest 10:01 i wychodzimy z niego. Po prostu nie byÃo co oglÃœdaç
(szkoda sâw). Wracamy na salë.
Do godziny 16:00 czas spëdzaliûmy na rozmowach, Ãaßeniu to tu to tam,
oglÃœdaniu co kto przygotowuje. úaßÜc tak przypomniaÃem sobie, ße przecieß
przywiozÃem swoje ascii. WrzuciÃem dysq i zadowolony dalej ÃaziÃem. Za jakiû
czas idë zobaczyç jakÃœ mam konkurencjë :) Przy pudÃach stoi kilku frajer¢w i
przeglÜda dyski. No to myûlë sobie, ße organizatorzy przyszli zabraç to co
zostaÃo wrzucone aby zrobiç selekcjë. Jeden z nich w pewnym momencie chowa dwa
dyski do plecaka, no to myûlë sobie, ße goûç widzÜc ogrom konkurencji wycofuje
swojÃœ produkcjë. PoszedÃem i ÃaziÃem dalej. Ale za kilkanaûcie minut widzë jak
prawdziwi orgonizatorzy zabierajÜ dyski na selekcjë. Podchodzë, patrzë a
mojego dysku nie ma. No to myûlë sobie, ße kurwa piëknie, pieprzeni zÃodziëje
zajebali moje ascii a niestety zapasowej kopii nie posiadaÃem. PorozmawiaÃem z
kilkoma osobami i dowiedziaÃem sië, ße zginëÃo jeszcze przynajmniej jedno
intro 64k. Na szczëûcie goûç miaà zapas i wÃasnorëcznie wrëczyà go
organizatorom. Sprawa niby nie waßna (bo w ko§cu chuj z moim ascii) ale trochë
nieprzyjemna.
4-music channel compo miaÃo sië zaczÜç ok godz. 15:00. Oczywiûcie byÃy
problemy i nastÃœpiÃo opu¶nienie. Nie wiem dokÃadnie co byÃo przyczynÃœ ale
chyba kilku goûci ze swojÃœ amigÃœ mieli kÃopoty (za kr¢tki kabel :). W ko§cu
jednak wpadli na to, ße moßna podsunÜç stolik i jakoû to poszÃo. Sâwko jednak
o nagÃoûnieniu. ByÃo ok. Kolumny rozstawione na scenie speÃniaÃy swoje
zadanie a czsem nawet za bardzo (choç tak naprawdë muzyki nie byÃo za wiele).
Teraz trochë o kompotach. CzterokanaÃowc¢w oraz multi channeli byÃo w sumie
ok. 25. Niekt¢re lepsze, niekt¢re gorsze ale do posÃuchania. Po (nie) kr¢tkiej
przerwie zaczëÃo sië ray-compo. Tutaj nikt nie wysilaà sië za bardzo,
produkcje byÃy sÃabe. Znowu przerwa. Acha... zaznaczyç naleßy, ße w przerwach
miëdzy compotami czas umilali nam prowadierzy (ci sami, kt¢rzy prowadzili
drugie Astro). Organizowali r¢ßne konkursy (z nagrodami:); konkursy robiÃy to
co miaÃy robiç czyli urozmaicaç wyczekiwanie. Trzeba teß zaznaczyç, ße byÃy
dobrze przygotowane np. filmik przed beek compo z IO#1 (traktujÃœcy o tym
konkursie) - to byÃo dobre.
Przyszedà czas na gfx i tutaj byÃo sporo rysunk¢w, z tym ße tylko 2-3 byÃy
dobre a reszta sÃabe. Fajnie byÃo jak organizatorzy pokazali rysynki, kt¢re
nie przeszÃy selekcji:)
256b-compo. ByÃo dußo produkcji i wiëkszoûç na dobrym poziomie.
W 4k wystawiono trzy intra (dwa dobre). 4k na amigë byÃy 2 produkcje. 64-k
intro PC, Amiga: sporo produkcji i prawie wszystkie na przyzwoitym poziomie.
To co mnie najbardziej interesowaÃo to demo-pc. ByÃy 3 demka i najleprzym
podsumowaniem bedzie jeûli napiszë, ße byÃy w porzÃœdku.
Po sko§czeniu konkurs¢w miaÃo byç rave party ale coû nie wypaliÃo. MiaÃ
byç teß manga room, niestety nie byÃo. Szkoda. Jednak na nudë nie moßna
byÃo narzekaç. Na big screenie puszczono "przedpremierowÃœ" wersjë "Matrixa".
ByÃo to chyba najleprzym rozwiÃœzaniem gdyß wiëkszoûç ludzi i tak juß spaÃa
(ale i tak nie mogë odrzaÃowaç pokoju mangi). W ko§cu zmëczenie daÃo znaç o
sobie. Organizatorzy nie zgrywali jeszcze softu gdyß zaczeli liczyç gÃosy wiëc
nie majÃœc innego zajëcia poszedÃem spaç.
ObudziÃem sië ok 8:30. Softu nadal nie moßna byÃo zgraç bowiem Altair
nadal liczyà gÃosy. A oto jak policzyÃ:
PC Demo
1. The Future Aint What It Used To Be - Altair - 221 pkt
2. Overload - Procreation - 202 pkt
3. Millenium - Zone51 - 90 pkt
Amiga Demo
1. DataBlade - Floppy - 261 pkt
2. Mushrooms Haloons - Embora - 160 pkt
PC Intro 64KB
1. Come In - Cryogen - 150 pkt
2. Alko - Anakata - 75 pkt
3. From Scratch - Android's Dream - 73 pkt
Amiga Intro 64KB
1. Total Magic - Mavi - 129 pkt
2. Rods - Potion^Weeds - 128 pkt
3. Finger - Decree - 73 pkt
PC Intro 4KB
1. Lost Dimension - Altair - 200 pkt
2. LUMI - Wolvie - 136 pkt
3. DUK - 33333lite dudez - 46 pkt
Amiga Intro 4KB
1. Tun - Apathy - 165 pkt
2. Joy - Whelpz - 128 pkt
3. Ajwaj - Q-Crew-Klan - 47 pkt
PC Intro 256B
1. Spiral - Blueshade/Altair - 64 pkt
2. Wolf - Khamoon/Tube27 - 31 pkt
3. Boosty - Khamoon/Tube27 - 30 pkt
Msx 4CHN
1. Patelena - Boro/Joint Division 126 pkt
Hybridism - XTD/Mystic - 126 pkt
2. Berety 2 - Popcorn/ABS^... - 118 pkt
3. Alone - Insect/Altair - 71 pkt
Msx Multichannel
1. Seen an Angel - Singer/Altair - 102 pkt
2. Lost Tune - Bigyo/Tatanka^Avd - 76 pkt
3. Ex-course - Hex/Agravedict - 69 pkt
Video Demo
1. I Ty zosatniesz Lazurem - Venture ??? - 316 pkt
2. Krotki Zywot - Scyzoryk/Cryogen - 167 pkt
3. Into The System - Agravedict - 128 pkt
Crazy Demo
1. Lamebomb - Lamers - 161 pkt
2. Summerator - PSB - 100 pkt
3. APC - Hash Total - 61 pkt
Gfx
1. Prawdziwe Oblicze - Kobold & Io - 147 pkt
2. Catty - Mishka - 114 pkt
3. GoA - Misha^Angel/Tatanka 100 pkt
Ray
1. Shower - Ubik - 163 pkt
2. Nato przeciwko Nasa - Raisen - 104 pkt
3. Rdza - Traitor/Platoon - 80 pkt
Ascii
1. Xenium Logo - Snap/AD^Logo - 67 pkt
2. Xenium Logo - Belglar - 48 pkt
3. Xenium Logo - Insect/Altair - 35 pkt
Godzina ok 9:00. PrzydaÃoby sië skoczyç na pekap by luknÜç jakie to
pociÃœgi w najblißszym czasie odjeßdßajÃœ w naszym kierunku. RzuciÃem zdanie "I
be beck" i poszliûmy. Mieliûmy wr¢ciç ale gdy zaszliûmy na dworzec i
zobaczyliûmy, ße za 15 minut odjeßdßa poûpiech do Kutna (a nastëpny bëdzie
dopiero po 14:00) postanowiliûmy jechaç. "Demka i music sobie ûciÜgniemy" -
powiedziaà w swej mÃœdroûci GDR i we WÃocÃawku pozostaà po nas zapach spalonych
k¢à pociÜgu i tego co jedliûmy przez ostatnie dwa dni. Dotelepaliûmy sië do
Kutna. Teraz do Warszawy. Na jednym z peron¢w stoi jakiû, widaç byÃo ße inny
niß wszystkie, pociÃœg. "Pewnie expres ale dopÃacimy do bilet¢w i zaraz
bëdziemy w Warszawie". Podchodzë do okienka by zapytaç co i jak a tam jakaû
kobieta konwersuje z bileterkÜ:
- Pani mi powie, ten bilet to dla mnie i dla mëßa a ten to dla dzieci?
- Tak.
- Ale to jest ulgowy?
- Tak.
- Ulgowy dla dwojga?
- Pani mi ten bilet pokaße. (...) tak to jest ulgowy na dwie osoby.
- A my z mëßem mamy caÃe. Czy tak?
"Kurwa maç" myûlë sobie sÃyszÃœc jak ochrypÃy gÃos zapowiada odjazd pociÃœgu.
- Przepraszam, ale ile wynosi dopÃata na ten expres do Warszawy - wrÃœciÃem
(co za kultura no nie? :)
- Trzeba sië pytaç w pociÃœgu. - odpowiedziaÃa miÃa aß do jebanego b¢lu pani.
ZostaÃo niewiele czasu. Biegiem! Ja pobiegÃem jak czÃowiek do przejûcia,
machnÃœÃem rëkÃœ do konduktora by przez chwilë sië wstrzymaà i zaraz byÃem w
wagonie. Jednak GDR byà bardziej wyczerpany a to niekorzystnie wpÃywaÃo na
logiczne myûlenie. Pobiegà w podziemia, tam pewnie sië zamotaà (w tÃumie on
tak ma). Dotarcie na peron zajëÃo mu trochë czasu. W pociÃœgu konduktor
przywitaà nas sÃowami "To jest super expres. Czy panowie o tym wiedzÃœ?"
Musieliûmy dopÃacaç prawie 20zà do wczeûniej wykupionych bilet¢w.
- RzyczÜ sobie panowie coû do picia. Sok? Kawë, cherbatë?
- Nie, dziëkujemy - odpowiedziaÃem pÃacÃœc ostatnie grosze za bilet
- Ale to za darmo, w ramach upominku od PKP
- To ja poproszë sok i jakieû ciastka.
Podr¢ß minëÃa bardzo miÃo i szybko. Takie pociÃœgi mi sië podobajÃœ. W
Warszawie musieliûmy czekaç trochë na pociÃœg do BiaÃej Podlaskiej ale czas
dosyç szybko mijaÃ.
Do domu dotarliûmy p¢¶nym popoÃudniem. Po drodze opowiadaliûmy sobie
dobre i zÃe strony tego party. Do zÃych zaliczyç trzeba: brak manga room
(bardzo na niego liczyÃem), trochë za maÃo dobrej muzyki i kilka innych maÃo
istotnych zgrzyt¢w. Na szczëûcie plus¢w jest znacznie wiëcej: ORGANIZACJA,
dußy big screen, ûwietne prowadzenie, caÃodobowy barek, compoty i to co
najwaßniejsze czyli KLIMAT. ByÃo ok. Czekam na Xenium 2000.
Masa
------------------------------------------------------------------------------
"Po co sië wydaje maga"
W tym artykule chciaÃbym poruszyç pewnÃœ sprawë, mianowicie po co sië
wydaje maga (czyli gazetkë scenowÜ)? Nie bëdë zciemniaà i powiem (napiszë), ße
wszystkie rozwaßania opieram na wÃasnym, niezbyt wielkim doûwiadczeniu.
To co teraz czytacie, czyli VISION issue#0, byà i jest moim pomysÃem.
Byç moße jest to pomysà gÃupi i szalony ale mimo tego uwaßam iß warty
realizacji. Dla mnie jest to moßliwoûç speÃnienia sië nie tylko jako
"pismaka" ( choç nawet za takiego sië nie uwaßam), ale takße jako scenowca (a
za takiego chciaÃbym sië uwaßaç).
Niekt¢rzy z was zapytajÜ pewnie: Dlaczego od razu wydawaç zina? Przecieß moßna
napisaç dobry text, wysÃaç go supportujÃœc tym samym jakÜû, istniejÃœcÃœ juß
gazetkë. W ko§cu wydajÃœc wÃasnego maga, szczeg¢lnie issue#0, naleßy wziÜç caÃy
ciëßar praktycznie na wÃasne barki ( trzeba wiëkszoûç text¢w pisaç samemu,
skÃadaç to itp.). Tak, wszystkie wyßej wymienione argumenty sÃœ prawdziwe. Ale
chciaÃbym jeszcze coû dopowiedzieç (dopisaç ). NapisaÃem i wysÃaÃem trochë
tekstu do Wrotek#7 (nic wielkiego, kilka wierszy i relacjë z Astrosyn'99). Na
dzie§ dzisiejszy(04.06.1999) Wrotek nie ma, wiëc nie wiem czy moje "wypociny"
ukaßÜ sië czy nie. ByÃoby mi bardzo miÃo gdybym kiedyû te teksty zobaczyÃ,
lecz jeßeli tak sië nie stanie to nie bëdë rozpaczaà z tego powodu. W zasadzie
wystarczy mi sama satysfakcja z faktu, ße coû robië, ße piszë i juß nie siedzë
z zaÃoßonymi rëkoma.
Jednak czuÃem, ße m¢gÃbym zrobiç " coû na wÃasnÃœ rëke" , ße m¢gÃbym wydaç
wÃasnÃœ gazetkë. Tak wiëc pomysà sw¢j realizujë. PiszÃœc atry (r¢wnieß ten) mam
nadziejë, ße krytycy bëdÜ wyrozumiali ( w ko§cu na scenie nie jestem aß tak
dÃugo a to m¢j pierwszy numer).
Zamierzeniami z jakimi tworzyÃem artykuÃy ( szczeg¢lnie do dziaÃu
"Scena") byÃo ukazanie sceny takiej, jakÃœ ja jÃœ widzë. Moßliwe, ße ja
postrzegam jÜ trochë inaczej niß niekt¢rzy ( w sumie kaßdy sam wie co mu sië
podoba a co nie), moße moje spostrzeßenia bëdÜ inne niß tych, kt¢rzy bëdÜ je
czytali ale takße bëdÃœ sÃuszne ( moim zdaniem sÃœ wÃaûciwe). ChciaÃbym aby
VISION byà moim ÃÃœcznikiem z innymi lud¶mi ( scena people ale nie tylko).
Uwaßam r¢wnieß, iß pisanie artykuâw do zinna ( i nie tylko) jest doskonaÃym
sposobem na wypeÃnienie wolnego ( i nie tylko ) czasu.
No dobra, chyba wystarczy rozwaßa§ w tym arcie ( tak wiem, widzë ße
nie jest zbyt dÃugi). Na koniec napiszë jeszcze tylko jednÃœ rzecz. Jeßeli, juß
po wydaniu VISION, napisze, zadzwoni lub w jaki inny spos¢b skontaktuje sië ze
mnÃœ choçby jedna osoba, kt¢ra powie, ße czytaÃa issue#0 i podobaà sië jej, to
bëdzie to dla mnie wystarczajÃœcym wynagrodzeniem za caÃy trud wÃoßony w
"sklejenie mojego urojenia".
Ko§czyà bëdë. No to do nastëpnego arta.
Masa
------------------------------------------------------------------------------
DOWOLNY ART:
````````````
Jak wiadomo pewna czëûç scena people nie przepada za Windows, Bilem
Gatsem i wszystkim co niego dotyczy. Jest to postaç, co by nie m¢wiç,
kontrowersyjna. Jedni go nienawidzÜ a inni podziwiajÜ za to czego dokonaà i co
osiÃœgnÃœÃ.
W czerwcowym "Plastiku" znalazÃem dosyç ciekawy artykuà traktujÃœcy o
tym czÃowieku. Jeûli jesteûcie ciekawi co szykuje Bill to czytajcie.
ENTER:666,
czyli Microsoft w teorii spiskowej
"On teß sprawia, ße wszyscy, mali i wielcy, bogaci i ubodzy, wolni i
niewolnicy otrzymujÜ znamië na swojej prawej rëce, albo na swoim czole. I nikt
nie moße sprzedawaç, jeßeli nie ma znamienia, to jest imienia zwierzëcia lub
liczby jego imienia (...) A liczba jego jest 666".
Objawienie òw. Jana 13:17,18
W 1776 roku podczas nocy Walpurgii, piëciu mëßczyzn spotkaÃo sië w
jaskini nieopodal miasta Ingolstadt w Bawarii. Podczas serii rytualnych
inwokacji udaÃo im sië przywoÃaç ponadnaturalne moce i uzyskaç kontakt z - jak
to okreûlià jeden z czÃonk¢w - Nieznanymi Zwierzchnikami (Unknown Superiors).
Nieznani Zwierachnicy, niezaleßnie od tego jak ich nazwë przetÃumaczymy,
pojawiajÜ sië niemal we wszystkich tajnych stowarzyszeniach. StanowiÜ oni
formë bezcielesnych, nadludzkich byt¢w kontrolujÜcych lub zarzÜdzajÜcych
odg¢rnie zakonem, stowarzyszeniem albo kultem. W przeciwie§stwie do czynnika
ludzkiego - ûmiertelnego, uÃomnego i niedoskonaÃego - Unknown Superiors sÃœ
czynnikiem doskonaÃym, kt¢ry jest poûrednikiem pomiëdzy bytem realnym,
namacalnym ty i teraz, a formÃœ bytu lub ûwiadomoûci, do kt¢rej czÃonkowie
danego stowarzyszenia dÜßÜ. Do sekretnych stowarzysze§, kt¢re uznawaÃy
istnienie zwierzchnik¢w, naleßaÃy Ordo Templi Orientis Aleistera Crowleya,
Zakon Rycerzy Templariuszy i wiele innych.
Wkr¢tce potem piëciu wspomnianych ludzi okreûliÃo sië Staroßytnymi
Oûwieconymi Jasnowidzami (Ancient Illuminated Seers), kt¢rzy sÜ lepiej znani
ûwiatu jako iluminaci, znajÃœcy przyszÃoûç. Na czele iluminat¢w stanÜà jeden z
mëßczyzn, kt¢ry przybraà imië Adam Weishaupt, co oznacza "Pierwszy, Kt¢ry
Poznaà Zwierzchnik¢w".
Choç iluminaci stanowili zamkniëte grono os¢b, wieûci o nich
rozchodziÃy sië szybko. DoprowadziÃo to do oficjalnego wyjëcia spod prawa
wszystkich czÃonk¢w i rozwiÃœzania zrzeszenia. Jednak stanowione prawo nie byÃo
w stanie przerwaç ich dziaÃalnoûci. Pozostawali oni w ukryciu i dziëki
hojnoûci wielu mecenas¢w prowadzili swoje tajemne obrzëdy w Cesarstwie
Niemieckim, p¢¶niej w Stanach - w Waszyngtonie. Powiada sië, ße iluminaci
bacznie obserwowali wydarzenia na ûwiecie, od casu do czasu pozwalajÜc sobie
na drobne interwencje (w dokumentach i publikacjach pojawiajÜ sië rozmaite
daty i miejsca: Sarajewo 1914, Petersburg 1917, Manhatan 1929, Dallas 1963).
Fakty o ich dziaÃalnoûci przedostawaÃy sië niekiedy na ûwiatÃo dzienne.
Za przykÃad podaje sië opowiadania H.P. Lovecrafta (kt¢ry z tego powodu miaÃ
zginÜç w tajemniczych okolicznoûciach w roku 1937) albo opublikowanÜ w 1975
roku trylogië "Illuminatus", autorstwa R.A. Wilsona i R. Shea. Ta ostatnia
zresztÃœ staç sië miaÃa impulsem do zwoÃania nadzwyczajnego zjazdu iluminat¢w w
1975 r., w miejscowoûci Cesme, w Turcji. Podjëto w¢wczas decyzjë o
przenieûeniu Pentakla Inwokacji w nowe miejsce. Postanowiono zaÃoßyç maÃÃœ
firmë komputerowÃœ z dala od wielkomiejskiego zgieÃku. R¢wnieß wtedy powstaÃa
firma Microsoft.
Dlaczego komputery? Moße byç to zwiÜzane z symbolicznymi przypowieûciami
Iluminat¢w, kt¢rzy odwoÃujÃœ sië czësto do "obiektu w ksztaÃcie ludzkiej
gÃowy", potrafiÃœcego odpowiadaç na wszystkie pytania zadane przez czÃowieka.
Moße mieç to zwiÜzek z templariuszami i ich bogiem Baphometem lub wyprawÜ
papießa Sylwestra do Indii, skÃœd przywie¶ç miaà on takÃœ wszechwiedzÃœcÃœ gÃowë.
Powiada sië, ße imië "Bill Gates" jest jedynie pseudonimem, podobnie
jak Adam Weishauput. Ponadto mag z noweli Aleistera Crowleya "Moonchild" zwie
sië Gates (sÃowa oznaczajÃœce "bramë, wrota"), a w utworach Lovecrafta jeden z
bohater¢w powoÃuje sië na symboliczne Yog-Sothoth - "Gate-less Gate", czyli
"Wrota bez Wr¢t", bëdÜce bramÜ do ûwiata transcendentu. W obliczu tychße
fakt¢w, niekt¢rzy uznali, ße Bill Gates i jego Microsoft ma korzenie co
najmniej tajemnicze, ßeby nie powiedzieç magiczne. DodatkowÃœ burzë wywoÃaÃa
wûr¢d miÃoûnik¢w teorii spiskowych informacja, iß najnowsze narzëdzie
software`owe Microsoftu do obsÃugi poÃÃœcze§ sieciowych nosiç ma imië Hermes
(kt¢ry uznawany jest za boga alchemii). Nawet Umberto Eco w "Wahadle
Foucaulta" stawia obok siebie sÃowa: Microsoft i Hermes...
No dobrze, ale co z tego wszystkiego wynika? Bill Gates jest jednÜ z
os¢b odpowiedzialnych za eksplozjë rewolucji informatycznej. Sprytnie
przewidziaÃ, w jakim kierunku bëdzie zmierzaà ûwiat - wiëkszoûç ußytkownik¢w
komputer¢w osobistych korzysta z tego samego systemu operacyjnego, codziennie
miliony monitor¢w wyûwietla wesoÃy znaczek Windows i krëcÃœcÃœ sië kulë ziemskÃœ
Microsoft Internet Explorer. Globalna wioska, w kt¢rej wszyscy mogÜ byç ze
sobÃœ w ciÃœgÃym kontakcie przy pomocy Internetu staje sië faktem, jednak wizje
Gatesa obejmujÜ bardziej expansywnÜ eksploatacjë ekonomicznÜ Sieci.
Eksploatacjë, w kt¢rej czoÃowym udziaÃowcem bëdzie sam Gates, trzymajÃœcy w
garûci caÃy ûwiat, opleciony misternÃœ pajëczynÃœ internetu.
Wsp¢ÃpracujÃœc z Craigiem McCawem, pomysÃodawcÃœ i realizatorem koncepcji
telefonii kom¢rkowej w USA, Gates wkr¢tce rozpocznie realizacjë programu
"Teledisc". 288 satelit¢w orbitujÜcych na wysokoûci ok. 1500 km,
odpowiedzialnych bëdzie za dwukanaÃowy transfer danych, przy prëdkoûci jaka
zarezerwowana jest na razie dla ûwiatÃowod¢w. Kaßdy podÃÃœczony bëdzie do
64-megabajtowego zÃÃœcza, przy pomocy kt¢rego oglÃœdanie telewizji i sÃuchanie
radia za poûrednictwem Internetu bëdzie wreszcie moßliwe. Wczeûniej czy
p¢¶niej nastÃœpi poÃÃœczenie tych niezaleßnych (przynajmniej do niedawna) medi¢w
w jedno. W kooperacji z takimi przedsiëbiorstwami jak Motorola, Boeing, Matra
Marconi Space - Microsoft zamierza udostëpniç sw¢j wynalazek kaßdemu odbiorcy.
Teoretycznie kreûli sië przed nami ûwietlana przyszÃoûç, w kt¢rej kaßdy
podÃÃœczony bëdzie do sieci, by przy jej pomocy, bez wychodzenia z domu m¢c
zawieraç transakcje, braç udziaà w szkolnych zajëciach, kupowaç samoch¢d i
buÃki, rezerwowaç bilety, itd. Foktycznie rzecz ma sië nieco mniej kolorowo.
Microsoft na razie dzielnie odpiera zarzuty urzëd¢w antymonopolowych, a
takie konflikty jak z firmÜ Netscape, kt¢rej autorstwa jest konkurencyjna dla
Explorera przeglÜdarka internetowa, nie wydajÜ sië czyniç nikomu szkody, poza
samymi ußytkownikami oczywiûcie, kt¢rych wiëkszoûç nie majÜca obeznania z
komputerem skazana jest na Explorera, gdyß kupuje go wraz z Windows.
Microsoft nie poprzestaje na legalnych metodach metodach konkurencyjnych. W
Internecie moßna znale¶ç setki stron poûwiëconych podprogowym przekazom
emitowanym przez komputery pracujÃœce pod Windows, stron zawierajÃœcych opisy
"bug¢w", kt¢re powodujÜ "zawieszanie" sië systemu, gdy wykryje on
zainstalowane oprogramowanie firm konkurencyjnych (np. Dr DOS, Quicktime itd.)
WyglÜda wiëc na to, iß wiëkszoûç ludzi pracuje, uczy sië, bawi i zarabia
korzystajÃœc z systemu bëdÃœcego pomysÃowym narzëdziem do zwalczania
konkurencji, kt¢re dodatkowo jest niestabilne i zawodne. Przyzna to kaßdy, kto
instaluje Windows z uporem maniaka kilka razy w roku, bowiem "coû sië w k¢Ãko
zawiesza". Gates realizuje wiëc sÃynnÃœ maksymë pierwszego producenta
samochod¢w, Forda: "kaßdy bëdzie miaà komputer, pod warunkiem, ße bëdzie on
chodzià na oprogramowaniu Microsoftu".
Dochody ze sprzedaßy Windows i produkt¢w pokrewnych idÜ w miliardy
USD. Te pieniÃœdze sÃœ z kolei inwestowane w inne, z pozoru maÃo pokrewne
dziedziny nauki i technolgie. Gates od lat wsp¢Ãfinansuje niezaleßne projekty
badawcze, koncentrujÜce sië na kluczowych dla ludzkoûci zagadnieniach z
zakresu genetyki i biologii molekularnej. Czy robi to tylko dlatego, ße - jak
przyznaje w wywiadach - jego ulubionÜ ksiÜßkÜ jest "Biologia molekularna genu"
noblisty Jamesa Watsona? Wydaje sië, ße nie. Gates otwarcie popiera Human
Genome Project, czyli przedsiëwziëcie majÃœce na celu opisanie caÃego genomu
ludzkiego zawartego w chromosomach. Jest wsp¢ÃudziaÃowcem Chiroscience Group
of UK i innych konsorcj¢w zaangaßowanych w badania genetyczne. Moße to
ûwiadczyç o rozlegÃych zainteresowaniach wÃaûciciela Microsoftu, moße mieç
ciekawsze podstawy.
Obroty w transakcjach zawieranych w sieci wkr¢tce przekroczÜ obroty
spoza niej. W Stanach w minionym roku przekroczyÃy one 14 miliard¢w USD.
Microsoft zdaje sobie dobrze sprawë z koßyûci pÃynÃœcej z monopolizacji rynku.
Ale nie tylko monopolizacji na rynku komputer¢w osobistych. W grë wchodzÜ
wszystkie usÃugi zwiÃœzane z internetowym obrotem towarowo-pieniëßnym. Na
stronie Carpoint, moßemy sobie wybraç i kupiç fajny samoch¢d. Na stronie
Expedia - zarezerwowaç bilet na Hawaje, Home Advisor - kupiç dom. I tak dalej.
Wszystko na stronach Microsoftu. Ostatnie inwestycje obejmujÜ kontakt z First
Data Corp. - najwiëkszym w Stanach propagatorem transakcji zawieranych przy
pomocy kart kredytowych, co ma na celu usprawnienie i unifikacjë systemu
pÃatniczego w ramach jednolitego oprogramowania. Oczywiûcie oprogramowania
Microsoftu, wykupienie licencji kt¢rego kosztuje.
Poniewaß miliardy dolar¢w, jakie przepÃywajÃœ internetem, naraßone
sÃœ na ciÃœgÃe ataki hacker¢w i innych sieciowych malwersant¢w, pozostaje
kwestia zabezpiecze§. I tutaj wracamy do zainteresowa§ Gatesa genetykÜ i
biologiÜ. Nad naszymi pieniëdzmi czuwaç bëdzie ujednolicony system
identyfikacji jednostek w coraz gëstrzej plÃœtaninie poÃÃœcze§ i przewod¢w
wirtualnego ûwiata. O ile hasÃa mogÃœ zostaç zÃamane przez hackera, to nowy
system o nazwie Biometrics, nad kt¢rym pracuje Microsoft, wesp¢à z Compaqem,
IBM, Novellem i innymi tuzami informatycznego biznesu, skutecznie udaremni
wglÜd os¢b niepoßÜdanych. Oparty o czytniki lini papilarnych, wzoru siatk¢wki
oka, ewentualnie rozpoznawania twarzy i gÃosu, ten skomplikowany projekt ma na
celu zrzucenie z naszych bark¢w trosk dnia codziennego i generalnie
usprawnienie przepÃywu danych. P¢¶niejsze plany obejmujÃœ zaprzëgniëcie
najnowszych osiÜgniëç z zakresu genetyki do systemu autoryzacji i ochrony
danych. Jakich danych? Na to pytanie Ãatwo odpowiedzieç. W rëkach Microsoftu
bëdÃœ wszystkie nasze dane osobowe, ÃÃœcznie ze stanem konta, liczbÃœ posiadanych
dzieci, miejsc, w kt¢rych robimy zakupy, naszych upodoba§ kulinarnych, hobby i
wszystkiego, co ujawnimy serfujÜc w najlepsze. Nie bëdziemy mieli ßadnych
tajemnic - system przekazywania rozm¢w i d¶wiëku (znane z SF wideofony),
podobnie jak obecnie poczta elektroniczna, naraßony bëdzie na ciÃœgÃÃœ
inwigilacjë. Jeûli dorzucimy do tego fakt, iß jednym ze sponsor¢w projektu
Biometrics jest ameryka§ska Agencja Bezpiecze§stwa Narodowego (NAS), to ûmiaÃe
scenariusze nowych teorii spiskowych cisnÃœ sië same do gÃowy.
Zako§czyç, podobnie jak zaczÜç moßna r¢wnieß teoriÜ spiskowÜ,
dotyczÃœcÃœ samego Gatesa. Jeûli przeÃoßyç jego imië i nazwisko, czyli "Bill
Gates III", gdzie "III" stanowi oznaczenie rodowe, na kod ASCII, powszechnie
ußywany w informatyce, uzyskamy co nastëpuje:
B=66, I=73, L=76, L=76, G=71, A=65, T=84, E=69, S=83, I=1, I=1, I=1.
W sumie 666. Jakieû pytania?
Ten ciekawy artykuà napisaà Kamil Antosiewicz. Daje do myûlenia,
prawda?
Bibliografia i lektura uzupeÃniajÃœca:
http://www.pathfinder.com/fortune500/mic1.html
http://www.tcp.ca/gsb/PC/WIN95-subliminals.html
http://www.biometrics.org/
http://www.athena.few.com/F...F00071159A?OpenDocument
http://www.207.46.130.15/billgates/interests/biotech.htm
http://www.usdoj.goy
http://www.microsoft.com/corpinfo/default.htm
http://www.teledesic.com/overview/fastfacts.html
http://www.teledesic.com/newssroom/05-21-98.html
http://www.bioapi.org/members.htm
Masa
------------------------------------------------------------------------------
******************************************************************************
OPOWIADANIE
```````````
"CzÃowiek w czarnym pÃaszczu"
ChÃodny lecz Ãagodny wiatr powiaà znad oczyszczalni ûciek¢w, kt¢ra
potocznie nazywana byÃa Strachem(poniewaß zapachem, kt¢ry sië tam unosiÃ,
skutecznie odstraszaÃa amator¢w cudzej wÃasnoûci z pobliskiego osiedla).
Wûrod maÃomiasteczkowych przechodni¢w daÃo sië zauwaßyç wysokiego
czÃowieka, ubranego w czarny, dÃugi aß po kostki, sk¢rzany pÃaszcz. CzÃowiek
ten spacerowaà przez chwilë na nier¢wnym chodniku. Zatrzymaà sië i wyjÃœÃ
paczkë Malboras¢w. Jego poza byÃa nadzwyczaj powaßna. Przypalià szluga lecz
przed gÃëbokim zaciÃœgniëciem nikotyny do pÃuc zapragnÜà odetchnÜç "ûwießym
powietrzem". WciÃœgnÃœ nosem tlen i.... ¶renice sië mu poszerzyÃy, twarz
pozieleniaÃa, wypuûcià z rëki papierosa. DÃußej juß nie m¢gà sië wstrzymywaç.
Zblusowaà sië na chodnik pasztetem z puszki, chlebem, majonezem i czymû
pomara§czowym. Wszystko to zakrapiane byÃo, oczywiûcie fire water from og¢rki
kiszone. Smr¢d z oczyszczalni byà tak intensywny, ße miëûnie u n¢g mu
zwiodczaÃy i ugiëÃy pod ciëßarem ciaÃa. Upadà twarzÃœ we wÃasne ßygowiny i
stracià przytomnoûç. Leßaà tak okoÃo 30 minut. Obudzià go zdrowy kop w dupë od
czÃowieka, kt¢ry akurat tëdy szedà oraz sÃowa:
- Spierdalaj z chodnika moczymordo!
CzÃowiek w czarnym pÃaszczu w swym zamroczeniu nie bardzo wiedziaà co sië
dzieje.
- Co do kurwy nëdzy? - wymruczaÃ.
Ledwie uni¢sà czaszkë, zobaczyà wÃasnego pawia i ponownie zerwaÃo go na
wymioty. Lecz tym razem w ßoÃÃœdku zabrakÃo materiaÃu wydalniczego i dlatego
organizm zmuszony byà zaciÃœgnÜç trochë g¢wna z odbytu. Czarny pÃaszcz ponownie
stracià przytomnoûç.
MineÃo trochë czasu gdy do leßÜcego podeszÃo dw¢ch miejscowych sinoli.
Chwilë mu sië przyglÜdali.
- Kto nie ßyga z nami ten ßyga przeciwko nam! - wykrzyknÜ jeden z nich i
kopnÜà czÃowieka w gÃowë. Drugi w tym czasie wyciÃœgnÜà ze wspomnianego
pÃaszcza portfel, po czym razem udali sië w kierunku sklepu monopolowego.
Prawdopodobnie zakupiony przez nich jabol (4,00 peeleny, z butelkÜ) nie
opuûciÃnawet sklepu gdyß pijacy w swej mÃœdroûci postanowili natychmiast
sprzedaç butelkë i kupiç zagrychë. No ale wracajÜc do leßÜcego na chodniku.
UpÃynëÃo kilka godzin nim ponownie odzyskaà przytomnoûç. Wstaà i otrzepaà sië
trochë. Spojrzaà na zegarek i z wûciekÃoûciÃœ powiedziaÃ:
- A niech to chuj. Znowu przegapiÃem.
Ledwie Grzywa (bo takÜ miaà ksywë, choç niewielu ludzi o niej
wiedziaÃo) zrobià kilka krok¢w a z ciemnoûci wybiegÃa jakaû postaç. Byà to
mÃody punk, kt¢ry uciekaà przed trzema Ãysymi pedaÃami w biaÃo-czerwonych
koszulkach. Anarchista, mimo iß w ciëßkich glanach, sprawnie przeskoczyÃ
kaÃußë wydalin i pobiegà co sià w nogach przed siebië. Pierwszy, najwiëkszy
skinhead nie zauwaßyà niebezpiecze§stwa i wdepnÜà w g¢wno. StraciÃ
przyczepnoûç i ryjÃœc o glebë zostawià na betonowych pÃytach dwie jedynki.
MÃodzi odskoczyli, jeden w lewo, drugi w prawo. Obaj nie mieli jednak
szczëûcia. Pierwszy rozbryznÜà sië na masce, przejeßdßajÜcego ulicÜ, Stara
1142. Kierowca ciëßar¢wki zachomowaÃ, wysiadÃ, jednÃœ rëkÃœ przeÃadowaà shotguna
i w akompaniamencie sâw:
- Nowa osÃona na chÃodnicë - odstrzelià truposzowi nogi.
Drugi skin wpadà na Grzywë, kt¢ry wykrzyknÃœÃ;
- Shit! Tego juß za wiele jak na jeden wiecz¢r.
- Nieee!!! - wrzeszczaà Ãysielec widzÃœc jak facet zza pÃaszcza wyciÃœga
"dopalone" magnum.
StrzaÃ. W opÃywowej czaszce goûcia z celtykiem pojawià sië ¢smy otw¢r, z
kt¢rego wypÃywaÃa czerwona posoka i... nic wiëcej. No wÃaûnie , nawet
Franciszek (tak, tak, to prawdziwe imië bohatera) czuà jakby strzelià do
wiadra ze szczynami. Makabryczny widok nie satysfakcjonowaà jednak goûcia.
"Macgajwernikiem" odciÜà dÃo§ od reszty ciaÃa i na plandece ciëßar¢wki, z
sadystycznym wyrazem twarzy napisaÃ: NAZI WON!, poczym zastrzelià jeszcze
kierowcë. Dopiero teraz m¢gà spokojnie i z uczuciem codziennego speÃnienia
udaç sië do swego mieszkania.
MinëÃa p¢Ãnoc gdy Franciszek otworzyà drzwi od swego mieszkania na
czwartym piëtrze. Wszedà do ûrodka i zaczÜà zdejmowaç ubranie.
- Czeûç Grzywa - odezwaà sië gÃos niewyra¶nej postaci, kt¢ra siedziaÃa na
fotelu w ciemnym kÃœcie pokoju.
Goûciu z pÃaszczem spierdziaà sië ze strachu. Lecz mimo tego paralißujÃœcego
uczucia wyjÃœkaÃ:
- Kim ty kurwa jesteû?
- Nie znasz mnie - odpowiedziaÃa postaç - To ja przysÃaÃem ci e-maila.
- Ach. No tak. Ale dlaczego chcesz bym zostawià të sprawë?
- Bo tak. Jeûli sië nie odpierdolisz od tej sprawy to stracisz o wiele wiëcej
niß licencjë prywatnego detektywa.
- Mianowicie. - zapytaà zaciekawiony Franciszek wycierajÜc resztki g¢wna z
twarzy.
- To ostatnie ostrzeßenie - powiedziaà ochrypÃy gÃos i przeÃadowaà swojego
colta.
Grzywa popuûcià po nogawach i w chlupocie swoich szczyn¢w odsunÜà sië od
drzwi. Tajemniczy czÃowiek wyszedà i zniknÜà w ciemnoûciach klatki schodowej.
Nasz detektyw w ciÜgu kilku chwil otrzÜsnÜà sië z szoku, zmienià spodnie i
zasiadà do swego penitiuna. Gdy monitor nabraà ostroûci, Grzywa otworzyà plik.
txt i zaczÜà po raz kolejny czytaç akta sprawy. A byÃa to powaßna sprawa.
DotyczyÃa nielegalnej kradzießy g¢wna z oczyszczalni przez okolicznych
szambiarzy. On jako prywatny detwktyw dostaà zadanie wykrycia tego kogoû, kto
zaûmierdzaà okolicë. ZleceniodawcÃœ byÃy wÃadze miasta.
- Kurwa maç!!! - wykrzyknÜà rozmyûlajÃœc nad problemami. Grzywka poskÃadaà juß
do kupy kilka czëûci tej ukÃadanki. Jednak wiele mu jeszcze brakowaÃo by
rozwikÃaç sprawë. Najwaßniejsze co wiedziaà to to, ße szambelani przyjeßdßajÃœ
do Sracha we wtorki wieczorem. Cichaczem ÃadujÃœ towar na pakë wiozÃœ go na
miejsce przeznaczenia. P¢ßniej, jak przypuszczaÃ, jadÃœpo zapÃatë do czÃowieka
odpowiedzialnego za zamieszanie. Tutaj pojawiaÃa sië jego szansa. Miaà zamiar
ukryç sië pod ciëßar¢wkÃœ i spokojnie dojechaç do gâwnego przestëpcy. Dzisiaj
jednak przegapià okazjë, a na nastëpnÃœ musiaà poczekaç caÃy tydzie§.
- Mam to w dupie - rzekà i poÃoßyà sië na zaszczanym przeûcieradle
rozruchanego âßka, nad kt¢rym widniaÃy dwie krokwie wzmacniajÃœce konstrukcjë
budynku. Do krokwi tych przyklejony byà plakat nagiej Pameli A., kt¢ry co
ranek motywowaà Grzywë do dziaÃania.
Nastëpnego dnia bohater, nie majÜc innego zajëcia, postanowià zajÜç sië
sprawami uczuciowymi. ZaÃoßyà wiëc spodnie, kt¢re caÃÃœ noc sechÃy na
kaloryferze, przylizaà czuprynë, wÃoßyà sw¢j czarny pÃaszcz i wybraà sië na
podryw lasek.
OkoÃo godziny 8:30 Grzywa wszedà do baru "U Zochy", w kt¢rym co dnia wypijaÃ
szklankë porannej wiûni¢wki. WÃaûcicielkÃœ lokalu byÃa gruba Zocha (byÃa to
jedna z tzw. dziwnych os¢b). ByÃa ona tak otyÃa, ße spod faÃd tÃuszczu nie
byÃo widaç kolan, trudno byÃo zauwaßyç gdzie sië ko§czy szyja a gdzie zaczyna
tuâw. U zaufanego krawca szyÃa sobie sukienki (mini :)), sp¢dnice, biustonosz
itp. Za kapcie robiÃy u niej ocieplacze do opon wyûcigowych motocykli.
- To co zwykle? - zapytaÃa gruba Zocha.
- Tak, tylko dzisiaj poproszë podw¢jnÜ dawkë.
- Ooo! Coû dzisiaj nie w humorze.
- Mam problem - powiedziaà Franek zasiadajÜc przy barze.
- Co jeszcze dzisiaj nikogo nie zabiÃeû? - wymruczaÃa ironicznie Zocha.
A naleßy wiedzieç, ße Grzywa miaà jednÃœ sÃaboûç. Codziennie musiaà zabiç
przynajmniej jednego czÃowieka. Gdy tego nie uczyni nie moße zasnÜç (moczenia
nocne i takie tam).
- Nie to nie to - tÃumaczyà sië czarny pÃaszcz - mam cholernÃœ ochotë na seks,
ale jakoû nie mogë sië zebraç i podejûç do panienki by z niÜ zagadaç.
- Juß nie musisz do nikogo podchodziç - powiedziaÃa gruba podajÃœc szklankë i
butelkë "Arizony" - mogë ci pom¢c.
- Nooo... Ale... Teraz mam ochotë na wino - odpowiedziaà zmieszany detektyw.
WziÜà bytelkë, jebnÜà szyjkÃœ w bar i nalaà sobie "dziaÃë".
Gdy tak sobie popijaÃ, z kuchni wyszÃa mÃoda, zgrabna, blÃœd piëknoûç.
- Mamo co zrobiç z tymi ûmierdzÃœcymi, starymi rybami - zapytaÃa Zochy.
- Zanieû do stolika nr.3 - padÃa odpowied¶.
Goûç z winem siedziaà z otwartymi ustami. Byà jak zaczarowany. OcknëÃa go
dopiero ûwiadomoûç ponownego wysuszenia spodni i zmiany bielizny.
- Pamela jak ßywa - szeptaà plujÃœc na okoÃo. Po chili.
- Ta laska to twoja c¢rka? - zapytaà obsÃugujÃœcego za barem grubasa.
- Taa. WÃaûnie wypieprzyli jÃœ z zawod¢wki. Teraz dopâki nie postawiÃœ nawego
oûwietlenia na naszej ulicy bëdzie pracowaÃa tutaj. - wyjaûniÃa Zocha.
- WyksztaÃcona i do tego pracowita - pomyûlaÃ
Grzywa z plamÜ na spodniach i otwartÜ szczenÜ wyszedà na ulicë. Nie wiadomo
czy mina zdziwienia wywoÃana byÃa urodÃœ mÃodej kobiety czy faktem, ße
kiedykolwiek Zocha uprawiaÃa seks. Franek czuà sië opëtany sidÃami miÃoûci.
Tego samego dnia o godzinie 18:00, Grzywa po ponownym wysuszeniu spodni
zszedà na ulicë. BlÃœd piëknoûç sko§czyÃa wÃaûnie pracë. Franek, jako ße byÃ
najebany jak szpadel, postanowià z niÜ zagadaç:
- Zaczekaj! - zawoÃaà podbiegajÃœc wëßykiem do spacerujÃœcej po chodniku -
WidziaÃem cië dzisiaj w barze i... i... chciaÃbym...
- Ja takße zauwaßyÃam ße mi sië przyglÃœdasz - wtrÃœciÃa dziewczyna.
- Jak masz na imië? - spytaà Franek
- WoÃajÃœ na mnie Zocha-junior, ale przyjaciele m¢wiÃœ mi Easy, cokolwiek
miaÃoby to znaczyç - odpowiedziaÃa laska.
- Ja jestwm Franek, prowadzë biuro detektywistyczne na tej ulicy.
- Tak wiem. Mama wiele o tobie opowiadaÃa.
W tej chwili podjechaà czerwony Mercedes i przez szyberdach wyjßaÃa jakaû
gÃowa.
- Easy, jedziesz z nami? - zawoÃaà lodziarski leszcz.
- Ale gdzie? - zapytaÃa zapytaniem.
- Bëdziemy zwiedzaç hmm... las.
Dziewczyna machnëÃa rëkÃœ do towarzysza spaceru i wsiadÃa do Merola, w kt¢rym
obecnych byÃo lodziarzy sztuk cztery. Odjechali.
- Pierdolone skurwiele - syknÜà Grzywa - gdyby nie ona to sprawdziÃbym na nich
jak dziaÃajÃœ nawe, rozbryzgowe pociski do mojego magnum.
To m¢wiÃœc Grzywë naszÃa ochota by sobie postrzelaç.
- Time to die! - woÃaà wyciÃœgajÃœc pistolet.
Ofiarami miaÃo byç piëciu mÃodych lodziarzy, kt¢rzy szli wÃaûnie na
discopolotekë.
Grzywa przymierzyÃ... i pociÃœgnÜà za cyngiel. Nim chÃopaki usÃyszeli wystrzaÃ,
rozbryzgowy pocisk zdjÜà im gÃowy. W jednym przypadku gÃowa odpadÃa razem z
klatÜ i rëkoma.
- Ale czad! - pomyûlaà Franciszek i wystrzelià jeszcze raz do nadbiegajÜcego
psa. Po biednym stworzeniu zostaÃy tylko wi¢ry. Grzywa przeÃadowaà i zauwaßyÃ
jak w jego kierunku biegnie wÃaûciciel szczekajÃœcego (juß nie) zwierzëcia.
Nie namyûlajÃœc sië goûcio z magnum opr¢ßnià magazynek. Po biegnÃœcym czÃowieku
pozostaÃy tylko nogi, kt¢re podbiegÃy jeszcze trzy moße cztery metry i upadÃy.
- Juß mnie to nudzi - wyjÃœkaà Black pÃaszcz oddalajÃœc sië z miejsca
zamieszania, przy kt¢rym pojawiÃo sië okoÃo piëç innych ps¢w. Zwierzëta
rozrywaÃy postrzëpione ciaÃa i zlizywaÃy krew, kt¢rej byÃo nie maÃo.
Przez nastëpne piëç dni Grzywa codziennie widywaà sië z Easy, w
barze. Rozmawiali ze sobÜ, ûmiali sië, on pià jabola a ona dyktë. Wieczorami
Franek polerowaà swojÃœ brykë, kt¢ra staÃa w garaßu dwie ulice dalej. A byÃo to
nie byle co. Czarny Fiat 126p. Maszyna marze§. PeÃne 650 centymetr¢w
szeûciennych pojemnoûci, lotnicze fotele, sk¢rzana kierownica, 24 konie mocy.
Gdy tylko facet myûlaà o tym wszystkim to tak sië podniecaÃ, ße natychmiast
biegà do domu, kÃadà sië na âßko i patrzÃœc na plakat u g¢ry wyobraßaà sobie
przejaßdßkë z PamelÜ i swoim fiacikiem. Patrzaà sië tak na Pamelë dop¢ty,
dop¢ki nie zabolaÃa go rëka, p¢¶niej ogarniaÃo go zmëczenie i ucinaà sobie
drzemkë.
Nastëpny tydzie§. Wtorek. Grzywa o godzinie 7:00 otworzyà oczy.
- Eureka, to dziû - wykrzyknÜà przypominajÜc sobie o tym, ße dzisiejszy dzie§
to dzie§ przeznaczony na Ãapanie bandzior¢w.
Energicznie zerwaà sië na r¢wne nogi. Niestety zapomniaà o jednym i jebnÜà sië
gâwÃœ w krokiew umocowanÃœ nad âßkiem. Padà nieprzytomty na wyro.
Przytomnoûç odzyskaà dopiero o godzinie 18:45. Zmienià zasrane spodnie
(uderzenie uszkodziÃo system sterujÃœcy metabolizmem) i pobiegà pod
oczyszczalnië.
20:10. Franek zauwaßyà g¢wnowozy wjeßdßajÜce na teren oczyszczalni. Grzywa,
ußywajÜc intuicyjnie wyuczonych umiejëtnoûci, zakradà sië na wrogi teren.
R¢wnieß dziëki intuicyjnie wyuczonym umiejëtnoûciom wyczuÃ, ße szambelani coû
wykryli. Nie zwlekajÃœc dÃugo wszedà na beczkë, otworzyà wÃaz i zanurzyà sië w
ûciekach.
W beczce byÃo ciemno, ûmierdzÃœco i w og¢le obrzydliwie. Grzywa czuà jak
samoch¢d podÜßa w nieznanym kierunku.
Godzina 0:46. G¢wno dotarÃo w miejsce przeznaczenia. Franciszek
zÃapaà sië krawëdzi otworu aby pompa, kt¢ra wypÃœpowujÃœc syf nie wciÃœgnëÃa,
a tym samym zmieliÃa nëdzne ciaÃo detektywa. Po wypompowaniu Franek wujßaà na
zewnÜtrz. Zobaczyà faceta w czrnych okularach, zimowych kozakach oraz w
pÃaszczu podobnym do tego jaki on sam posiadaÃ. Facet ten zaczÜà rozmawiaç z
jednym szambiarzem:
- Ile kurs¢w dzisiaj? - zapytaà czrny okular
- Jeden.
- Co? Tylko jeden? W chuja ze mnÜ walicie czy co?
- Nie, to nie tak. Zrobilibyûmy wiëcej ale chyba ktoû coû wyczuÃ.
- Acha. A ja wiem nawet kto to taki. To Franek zwany GrzywÜ.
W tym momencie twarz Franka pobladÃa a uczucie strachu byÃo tak dobrze
odczuwalne, ße zesraà sië on w niewielkim stopniu zapeÃniajÃœc beczkë.
- Juß nawet zabezpieczyliûmy sië na takÃœ okazjë. - kontynuowaà boss i skinÃœÃ
rëkÜ na czerwonego Mercedesa. Po chwili ze znajomego samochodu wysiadà znajomy
lodziarz, kt¢ry wyciÜgnÜà za sobÜ Zochë junior.
W tym momencie emocje wiëzione w umyûle Franka wybuchÃy.
- Staç! - wydaà ryja wyskakujÜc z beczki. Gdy stanÜà na twardym gruncie
wyciÃœgnÜà swoje magnum. G¢wno spÃywaÃo po jego czarnym pÃaszczu.
- Bo bëdë strzelaà - darà sië Grzywa i wystrzelià bez ostrzeßenia. GÃowy
spadÃy wszystkim z wyjÃœtkiem dziewczyny, bossa no i oczywiûcie Grzywy. Facet
chwycià i zasÃonià sië dziewczynÃœ.
- Puûç jÜ - wrzasnÜà spokojnie detektyw
- Myûlisz ße puszczë swojÜ jedynÜ tarczë - powiedziaà okularnik
- Zaraz sië przekonasz, ße ßadna tarcza mnie nie powstrzyma - to wypowiadajÜc
Grzywa zaÃadowaà do swego guna nowe wybuchowe pociski.
- Nie zrobisz tego! - krzyczaà boss. Gdy Grzywa przeÃadowaÃ, boss puûciÃ
dziewczynë i zaczÜà uciekaç. Franek zrobià kilka krok¢w, przymierzyà i
strzeliÃ. Tyle widziano zÃego przestëpcë (chyba ße zÃym przestëpcÃœ moßna
nazwaç czerwonÃœ mgÃë, kt¢ra unosiÃa sië w tym miejscu przez jakiû czas).
Niestety odrzut z broni byà tak dußy, ße GrzywÃœ rzuciÃo o beczkow¢z stojÃœcy za
nim. Stracià przytomnoûç¢.
Dwa dni p¢¶niej. Grzywa wychodzi z Urzëdu Miasta gdzie zdawaà raport ze
sprawy. OkazaÃo sië ße przestëpcÃœ byà miejscowy biznesmen, kt¢ry wylewajÃœc
ûcieki na tamto miejsce chciaà obrzydziç otoczenie Rumunom, zamieszkujÜcym
pobliskie kartony i wykupiç od nich ziemië.
Po zdaniu raportu Franek wyszedà z budynku, wsiadà do swojego czarnego
Fiacika, w kt¢rym czekaÃa Easy. Razem udali sië na przejaßczkë poza granice
miasta.
THE END.
Masa
******************************************************************************
MUZYKA
``````
W tym artykule mam zamiar napisaç kilka kilo textu recenzujÜc
najnowszÃœ pÃytë Marilyn Manson zatytuÃowanÃœ " Mechanical animals ".
Aby zwiëkszyç iloûç textu kr¢tko przedstawië kaßdy z utwor¢w. Pamiëtajcie, ße
opinie bëdÃœ wydawane tylko przez jednego czÃowieka (przeze mnie) i nie kaßdy
musi sië z nimi zgadzaç.
WÃÃœczam, sÃucham i piszë. Pierwszy utw¢r "THE GREAT BIG WHITE WORLD" jest
dosyç spokojny. Juß na poczÜtku zauwaßamy charakterystyczny vokal, kt¢ry
prawdopodobnie ma swoich przeciwnik¢w, ja do nich jednak nie naleßë. Uwaßam iß
goûç ma za-je -bi-sty gÃos. KawaÃek dosyç fajny i wpadajÃœcy w ucho. TreûciÃœ
utworu jest... nie tego chyba nie powinienem pisaç. Powiem (napiszë) tylko, ße
jest bardzo nastrojawa w mrocznym (szarym) tego sÃowa znaczeniu.
Drugi jest "THE DOPE SHOW". Dosyç znany utw¢r najeßdßajÜcy na
skomercjanizowanÜ amerykë. Wszystko w porzÜdku.
"MECHANICAL ANIMALS". TytuÃowa i jedna z lepszych kompozycji na pÃycie
(kasecie). Ani ostry, ani wolny ale naprawdë poruszajÜcy. Widaç na tym
przykÃadzie jak Manson potrafi pisaç lirykë. NiezÃe.
"ROCK IS DEAD". Ze ûcießki d¶wiëkowej "Matrixa". Szybki, dosyç ostry i
czadowy. "Gorliwi katolicy" przyczepiÜ sië pewnie do tekxtu. Ja nie mam nic
przeciwko (czÃowiek wyraßa po prostu to na co ma ochotë). Dußy plus dla
Ramireza i Gacego za wykurwiste brzmienie.
Czwarty na liûcie jest "DISASSOCIATIVE". Najleprzy z tych wolnych. Moßliwe, ße
tylko mi sië tak wydaje ale ten utw¢r to wielkie dzieÃo. PobudzajÃœca do
myûlenia muzyka i czadowe zwrotki (kt¢re zresztÜ pasujÜ do moich rozwaßa§) to
tworzy jednÃœ, zbitÃœ i piëknÃœ caÃoûç. Vocal rulez!
PiÃœtka to "THE SPEED OF PAIN". Kolejny wolmy kawaÃek. Tutaj liryka
zdecydowanie rzÜdzi. Goûcio naprawdë umie zaûpiewaç co czuje i to w jakim
stylu! Naprawdë to jak z kolejnymi wersami Marylin siebie "wykÃada" i
przekazuje to co chce przekazaç jest powalajÜce na kolana. Extra
"pioseneczka".
7) "POSTHUMAN". Tw¢rczoûç szybsza od innych co nie znaczy, ße gorsza. Ostry
text i niezÃy rytm.Do posÃuchania.
"I WANT TO DISAPPEAR" jest taki sobie, ani dobry ani zÃy.
"I DONT LIKE THE DRUGS (BUT THE DRUGS LIKE ME) jest chyba najbardziej znanym,
obok "THE DOPE SHOW", utworem - dobry.
"NEW MODEL NO.15" jest sÃaby i nie podoba mi sië. Za to "USER FRENDLY" jest
fajny. Ma dobre sÃowa.
Trzy ostatnie kompozycje sÜ w miarë spokojne ale zajebiste. Czadowe brzmienie,
dobry text i ûwietny vocal. Naprawdë warte odsÃuchania.
PodsumowujÃœc to wszystko jako caÃoûç napisaç naleßy, ße jest to ûwietna
pÃyta choç niekt¢rzy znajomi sië ze mnÃœ nie zgadzajÃœ. Byç moße to przez
sytuacjë w jakiej sië wtedy znajdowaÃem ale Marylin Manson wywarà na mnie
ogromne wraßenie (pozytywne oczywiûcie).
Kaseta kosztuje 13.50 peelen¢w, oryginalna pÃyta trochë wiëcej (obrotni
zapewne mogÜ postaraç sië o pirata). Warto wydaç te nic nie znaczÜce banknoty.
Polecam.
P.S.
Nie traktujcie tego textu jako reklamy i sugerujcie sië wÃasnym gustem.
Masa
******************************************************************************
TEXT WYPEúNIAJèCY
`````````````````
"Raport z wyjazdu do Siedlec w celu ujrzenia Ojca òw."
Wiadomoûç o pielgrzymce Papießa do Polski elektryzowaÃa juß od jakiegoû
czasu wiele os¢b.
W naszej diecezji (siedleckiej czy jak sië ona tam nazywa) na wieûç o
tym, ße Big Papa zahaczy o znajome rejony obalono nie jedno wino (mszalne
oczywiûcie :).
Nie rozdrabniajÜc sië powiem, ße Ojciec òw. miaà zawitaç do Siedlec
10.06.1999. Wydaßenie to z g¢ry ogÃoszono najwaßniejszÃœ sprawÃœ religijnÃœ
dziesiëciolecia.
Do sprawy. Osoby za caÃÃœ imprezë odpowiedzialne podeszÃy do niej
naprawdë profesjonalnie. Juß na ok. dwa tygodnie przed oczekiwanym dniem
wszystko byÃo gotowe. No bez przesady ale oÃtarz wybudowano dußo, dußo
wczeûniej. OÃtarz byà ogromny, z niego odprawiana miaÃa byç msza ûw.
Wyznaczono teß sektory, w kt¢rych umieszczeni mieli byç pielgrzymi. Sektor¢w
byÃo bardzo dußo ale pozbijane byÃy z drewnianych palik¢w (czy czegoû
podobnego) co powodowaÃo, ße wszystko przypominaÃo zagrody dla bydÃa.
Wczesne wykonanie wszystkich element¢w powodowaÃo, ße organizatorzy mieli
pewien komfort psychiczny i mogli zajÜç sië doszlifowaniem szczeg¢Ã¢w.
W kilka dni przed imprezÃœ we wszystkich porafiach panowaÃa dziwna
atmosfera. Wszyscy chcieli dostaç karty wstëpu w jak najlepszym sektorze. Ja
zaÃapaÃem sië na K7, czyli w ostatnim rzëdzie. Jednak tuß przed wyjazdem
kumpel wykombinowaà L3 (czyli juß stosunkowo dobrze). Wszyscy juß wszystko
mieli i wyczekiwali tego waßnego dnia.
W noc poprzedzajÜcÜ Big Day ja wraz z kumplem postanowiliûmy zafetowaç,
wszak w miarë normalny pociÃœg relacji BiaÃa Podlaska - Siedlce byà o godzinie
5:32. ByÃy teß wyznaczzone pociÃœgi specjalne ale podr¢ßowanie jak sardynka w
puszce niezbyt nam sië podobaÃo. "Zarzucenie" wykonaliûmy jednak zbyt wczeûnie
(po poÃudniu poprzedniego dnia :) i istniaÃa obawa iß juß na miejscu zÃapie
nas zejûcie. Nocka byÃa ciekawa i nieprzespana (tzn. ja nie spaÃem nic a
kumpel tylko 40 minut).
10.06.1999. O godzinie 5:00 byliûmy juß na dworcu PKP gotowi do
wyjazdu. PociÜg przyjechaà o czasie i bez wiëkszych niespodzianek dotarliûmy
do Siedlec.
Gdy po wyjûciu z pociÃœgu zauwaßyÃem dziwnych facet¢w w ߢÃtych beretach
poczyÃem, ße coû moße sië zjebaç. W zasadzie ci faceci byli mili i z
ßyczliwoûciÜ kierowali "imprezowicz¢w" na ustalone miejsce. My jednak czuliûmy
sië jak konie prowadzone na spëd. Nic to, dotarliûmy w ko§cu do wÃaûciwych
sektor¢w. Do godziny 8:00 naleßaÃo zajÜç swoje miejsca, ale nikt tego tak za
bardzo nie pilnowaÃ. SÃußba Koûcielna w prawdzie upominaÃa co bardziej
ruchliwych lecz dobre sÃowo nie na wszystkich dziaÃaÃo.
Ludzi byÃo coraz wiëcej i wiëcej. W sumie przybyÃo ich na "plac boju"
ok. 500 tysiëcy.
Na 10:00 przewidziany byà przyjazd a wÃaûciwie przylot Papießa. I
rzeczywiûcie przyleciaÃ. Jeden ûmigÃowiec, drugi,trzeci, kurwa jeszcze chyba z
piëç. To chyba byÃo zabezpieczenie przed niewykrytymi rakietami
ziemia-powietrze ( w razie zamachu). Tak w tajemnicy powiem wam, ße Ten o kogo
chodziÃo przyleciaà ostatnim ûmigÃowcem.
No nic. Papieß przejeßdßaà sië gâwnymi alejkami w swoim specjalistycznym
poje¶dzie z kuloodpornymi szybami (acha, jeßeli tak dbano o jego
bezpiecze§stwo to dlaczego goûç je¶dzià z uchylonymi oknami; moßliwe, ße to
byÃa jego wÃasna zachcianka).
WidziaÃem go z odlegÃoûci ok. piëciu metr¢w i przyznam, ße nie wyglÃœda on
tak jak to pokazujÃœ w telewizji. Jest to stary i zmëczony czÃowiek, kt¢ry
jednak ma na tyle energii by doprowadziç do euforii prawie p¢à miliona ludzi.
Jego zaletami, jak to okreûlià jeden czÃowiek, z kt¢rym rozmawiaÃem, sÃœ:
czytanie bez okular¢w (szkÃa kontaktowe?), ciÃœgÃa aktywnoûç fizyczna i
intelektualna oraz to, ße moße podr¢ßowaç ûmigÃowcami (odpornoûç na
przeciÜßenia i podobne sprawy).
Cel jaki sobie obraÃem, a wiëc ujßenie Papießa na ßywo, wykonaÃem. Po
tym zaczÃœÃem wiëkszÃœ uwagë na otoczenie. Nie tylko na oÃtarz (kt¢ry byÃ
zresztÜ bardzo efektowny), nie tylko na otaczajÜcych ludzi ale na atmosferë,
kt¢ra tam panowaÃa.
Do przyjazdu Ojca òw. i gdzieû tak do poÃowy mszy panowaÃa podniosÃa
atmosfera, kt¢rÜ okreûliç moßna jako wielkie wyczekiwanie, podekscytowanie
oraz wielki, religijny piknik. Mniej wiëcej od poÃowy Mszy ûw. zaczÜà robiç
sië burdel. ZaczëÃo sië Ãaßenie po stoiskach z pamiÃœtkami (wszystkie pamiÃœtki
zwiÃœzane byÃy z Papießem) i kombinowanie jak by to sobie czas urozmaiciç. My
r¢wnieß trochë poÃaziliûmy, spotkaliûmy kilku przyjaci¢Ã, z kt¢rymi chwilë
rozmawialiûmy by p¢¶niej w akompaniamencie kilkudziesiëciometrowych kolejek do
klopa udaç sië na pekap. Droga na to miejsce nie odbyÃa sië bez przyg¢d, gdyß
sÃußby koûcielne i policja caÃkowicie odizolowaÃy kilka ulic, kt¢rymi miaÃ
przejeßdßaç Papa (jechaà do jakiegoû koûcioÃa czy coû w tym rodzaju). Na
nieszczëûcie (nasze oczywiûcie) jedna z tych ulic przecinaÃa drogë na dworzec.
Full ludzi wzdÃuß tych ulic teß fajnie wyglÃœdaÃo ale przestaÃo nas to
obchodziç. ZÃapaÃa nas "zwaÃa". Mimo iß padniëci to z wielkim uporem
pr¢bowaliûmy sië przedostaç. Pytaliûmy sië jednego ze "straßnik¢w",
pilnujÜcego ûwiateà czy by nas nie przepuûcià bo spieszymy sië na pociÜg i
wog¢le. Ten wysÃaà nas pod bankm¢wiÃœc, ße moßemy tam spr¢bowaç bo tam ludzie
przechodzÃœ. No to idziemy i pytamy goûcia pod bankiem a ten idiota wysyÃa nas
spowrotem na ûwiatÃa. Piëknie. W gÃowie szumi, oczy zamykajÃœ sië ze zmëczenia
a my nie moßemy dojûç do pociÜgu.
Jeden pan podpowiedziaà nam jak to wszystko moßna obejûç. M¢wiÃ: "malutki
spacer i juß jesteûcie na miejscu". No to idziemy... To ma byç kurwa kr¢ciutki
spacer. Bardziej przypominaÃo to "Siedlce tour" (a tak na marginesie to
ciekawe jak u tego pana wyglÃœda dÃugi spacer).
Po jakimû czasie dotarliûmy na PKP. A tam jak podczas ewakuacji
wojennej. Wszystkim nagle zebraÃo sië na powr¢t i zrobiÃo sië przepeÃnienie.
°oÃnierze rozdzielali tÃum wedÃug tego kto miaà jaki pociÃœg i skierowywali w
odpowiednie przejûcia. My postanowiliûmy jednak przejûç prosto przez tory do
swojego pociÃœgu. Idziemy, idziemy a tu nagle jakaû "paÃa" biegnie w naszÃœ
stronë. Myûlë sobie czad, bieg w takim stanie. UdaÃo nam sië jednak doczÃapaç
do jakiegoû pociÃœgu, wskoczyliûmy i "wojak" m¢gà nam naskoczyç. OkazaÃo sië,
ße jest to pociÃœg w stronë BiaÃej. Zajeliûmy miejsca a parë chwil p¢¶niej do
pociÃœgu nawet "mucha dupy by nie wsadziÃa", tyle os¢b dowaliÃo. Czekamy wiëc
na odjazd. W pewnym momencie dowiadujemy sië, ße jesteûmy w zwykÃym telepaku
(a mieliûmy jechaç przyspieszonym) i ße ten szybszy pociÜg za chwilë odjedzie
z toru na przeciwko naszego okna. Nie wyszliûmy by sië przesiÜûç, gdyß oba
pociÃœgi byÃy zaÃadowane po brzegi. W ko§cu mamy miejsca siedzÃœce a to, ße
bëdziemy jechaç trochë dÃußej moßna znieûç. Przez okno widzieliûmy jak
odjeßdßa nasz wÃaûciwy pociÃœg. P¢à godziny po tym ruszyà teß telepak.
Droga powrotna to historia i nie ma co sië rozpisywaç. Zaznaczë
tylko, ße të relacjë pisaÃem wÃaûnie jadÃœc do domu.
OkoÃo godziny 17:00 byliûmyjuß w domach, usatysfakcjonowani z wyjazdu.
PodsumowujÃœc moßna powiedzieç, ße byÃo doûyç ciekawie i warto byÃo
poûwiëciç ten dzie§ na të pielgrzymkë;)
Masa
******************************************************************************
FILM
````
Recenzja filmu - "°oÃnierze kosmosu"
"°oÃnierze kosmosu" nie jest nowym filmem, nakrëcono ich ponad rok
temu. Gdy wchodzià w Polsce do kin nie byà przebojem kasowym. Ja osobiûcie
miaÃem sië na niego wybraç ale coû mi tam wypadÃo i w kinie tego filmu nie
widziaÃem. Juß teraz powiem, iß bardzo tego ßaÃujë.
Film z pozoru jakich wiele: jakaû tam historyjka o ratowaniu ûwiata,
ludzie to ci dobrzy a kosmici (robale) to czarne charaktery, wybucha wojna
podczas kt¢rej bohaterowie przeßywajÜ swoje przygody. Jednak spos¢b w jaki to
wszystko zostaje podane jest bardzo efektowny.
FabuÃa (nie bëdë opowiadaà caÃej aby nie psuç wam zabawy, ale nawet
gdybym to zrobià to niewiele by to zmieniÃo w odbiorze filmu) obraca sië wok¢Ã
trojga przyjaci¢Ã, kt¢rzy po sko§czeniu szkoÃy postanawiajÃœ wstÃœpiç do wojska
(do takiego specjalnego wojska, wojska przyszÃoûci). Wybucha wojna i mÃodzi
rekruci zostajÜ poddani wielkiej pr¢bie. Ich losy podÜßajÜ w r¢ßne strony: ona
zostaje pilotem czyli gwiezdna flota, on to lotna piechota a ten, kt¢ry w
serialu "Dr. Hauser - lekarz medycyny" graà tego mÜdrego zostaje skierowany do
wywiadu wojskowego. CaÃkiem przypadkiem mÃodzi ludzie okazujÃœ sië jednymi z
najlepszych i szybko chcÜ zrobiç karierë, nawet kosztem ludzi i ich uczuç (to
nie jest tak do ko§ca tylko mi sië tak napisaÃo).
Koncepcja pokazania filmu jest podobna do trzeciego "Robocopa" np. co
jakiû czas wtrÜcane sÜ wiadomoûci ze ûwiata, majÜce na celu ukazanie
spoÃecznoûci tych odlegÃych czas¢w. Jest to z pewnoûciÃœ zaleta gdyß urozmaica
oglÃœdanie.
Teraz to co najbardziej mi sië "kosmicznych wojakach" podoba. Myûlisz, ße
widziaÃeû filmy, w kt¢rych za dußo byÃo scen z pourywanymi czëûciami ciaÃa
jako rekwizytami? Myûlisz, ße byÃo ich dußo? Tak? Mylisz sië! Dopiero tutaj
poznasz wewnëtrznÜ budowë ludzkiego (ale nie tylko). Jeûli studiujesz biologië
lub w przyszÃoûci masz zamiar coû podobnego robiç to te obrazy sÃœ dla ciebie
jak znalazÃ. Urwana gÃowa i rëka, przepoÃowione ciaÃo, rozwalony korpus robala
to tylko te Ãagodniejsze sceny :) Wszysto to przy pomocy dobrych a nawet
bardzo dobrych efekt¢w (mieli chÃopaki niezÃego codera he, he).
Chyba nie naleßy doszukiwaç sië w tych obrazach jakichkolwiek wiëkszych
przesÃa§, to nie tego rodzaju film (a moße jednak?). Miaà on byç miÃym pokazem
rzezi ze wspaniaÃymi efektami wizualnymi i odrobinÃœ specyficznego humoru.
PodsumowujÃœc powiem, ße "°oÃnierzy kosmosu" oglÃœda sië po prostu
fajnie. Wszystkie te brutalne sceny nie sÜ aß tak straszne by wprowadzaç
ograniczenia wiekowe. Film nie wywoÃuje wiëkszych emocji ale po jego obejßeniu
miaÃem ochotë by zÃapaç za shoatguna i postrzelaç sobie do robactwa:) Krew i
urwane ko§czyny rulez! Dobre jest ostatnie zdanie: "Do you wanna live forever"
Ocena - film dobry. Polecam.
"STARSHIP TROOPERS"; reßyseria - Paul Verhoeven; zdjëcia - Jost Vacano;
wyst. - Casper van Dien, Dina Meyer, Denise Richards, Jake Busey i inni.
Masa
------------------------------------------------------------------------------
Recenzja filmu - "Doberman"
Ludzie!!! To co teraz napiszë moße ûwiadczyç o moim maniakalnym
podejûciu do filmu pt. "Doberman" ale takie sÃowa jak wspaniaÃy, cudowny,
zajebisty, wykurwisty nawet w poÃowie nie oddadzÃœ tego co o nim sÃœdzë.
Oczywiûcie sÃœ to tylko moje sÃowa i jeßeli ktoû ma inny gust to mogÃœ one
wydawaç sië co najmniej dziwne.
Sorry za ten wstëp ale chciaÃbym abyûcie wiedzieli, ße piszë të
recenzjë pod ogromnym wraßeniem jaki na mnie ten film wywarÃ. Ale od poczÃœtku.
Jakiû czas temu miaÃem wolnÃœ niedzielë i pomyûlaÃem, ße fajnie by byÃo gdybym
obejßaà jakiû ciekawy film. W kinie leciaÃy same krapy wiëc zdecydowaÃem sië
na wypoßyczlnië kaset. PojechaÃem tam z kumplem. Ja wziÃœÃem "Taksa§skÃœ masakrë
piÃÃœ Ãa§cuchowÃœ" (a tak przy okazji to ten film teß polecam jako obraz
totalnie pojebanej rzeczywistoûci, nie jest straszny a raczej ûmieszny ale
fajny) a kumpel "Dobermana" bo gdzieû tam sÃyszaÃ, ße to niezÃy film. Oki
m¢wië i idziemy oglÜdaç, z tym, ße ja do siebie a on do siebie. Zgadaliûmy sië
jednak, ße jak je obejßymy to sië wymienimy. W ten spos¢b oglÜdamy dwa filmy a
pÃacimy za jeden.
ObejßaÃem swojÃœ kasetë i pojechaÃem wymieniç. Kumpel dajÃœc film m¢wi, ße jest
nawet ciekawy i moßna go obejßeç. Dobra jest, bëdzie czas to obejßymy. I tak
sië zÃoßyÃo, ße czas byÃ. Puszczam wiëc film, siadam w fotelu i czekam.
Juß na samym poczÜtku widaç, ße moße byç ciekawie. PoczÜtkowa animacja jest
dobrze zrobiona i w og¢le to dobry pomysÃ. W tej czëûci filmu najbardziej
podoba mi sië moment, w kt¢rym animowane oko przechodzi w oko prawdziwego psa
po czym kamera odjeßdßa ukazyjÜc koûci¢à i cmentarz go otaczajÜcy. Szczerze
wam powiem, ße ruchy kamer w tym filmie poÃÃœczone z efektami dajÃœ pioronujÃœcy
efekt. Czegoû takiego jeszcze nie widziaÃem. Znakomite.
OglÃœdam, oglÃœdam i aß sië nie posraÃem z radoûci. Nie ma to jak dobre
francuzkie kino. Gadki bohater¢w i ich kreacja sÃœ zupeÃnie inne niß to do
czego przywykÃy moje oczëta, takie inne a jednoczeûnie realne.
Sama opowieûç nie jest zbyt wyszukana, ot odwieczna walka miëdzy dobrem a
zÃem. Jednak nie do ko§ca wiadomo kto jest dobry a kto zÃy. WÃaûciwie to
wiadomo tylko, ße ci dobrzy nie sÜ tacy dobrzy a ci ¶li nie sÜ tacy ¶li :)
Film zakrëca sië wok¢à historii jednego z francuzkich gang¢w.
Przewodzi mu tytuÃowy Doberman, kt¢rego gra, jeûli dobrze pamiëtam, Vincent
Cassel (a tak na marginesie to goûç idealnie nadaje sië do tej roli). U jego
boku stoi niezÃa laska (kt¢ra jest niemowÃœ) oraz nerwowy goûciu z magnum (nie
pamiëtam jakÜ miaà xywë), goûç, kt¢ry lubi psy (Pitbull, spoko facet), ksiÜdz
(tak, tak prawdziwy ksiÃœdz i gnatem a wÃaûciwie z granatem w biblii),
transexualista (kr¢ry ciÜga laski komu popadnie) oraz kilku innych ciekawych
ludzi. SzukujÜ oni kolejny skok a policja pr¢buje im w tym przeszkodziç. Z
policjant¢w najlepsi sÜ dwaj sadyûci, kt¢rzy na codzie§ znëcajÜ sië nad
piëtnastoletnimi dilerami (to oni nie sÃœ tacy dobrzy). Gâwnie chodzi o to, ße
przestëpcy uciekajÜ a gliny ich goniÜ, ale jak to wszystko jest przedstawione!
WÃaûciwie trudno jest ten film do czegokolwiek por¢wnaç ale jeßeli
ktoû by sië uparà to moße do "Nikity" (film a nie serial). Gatunek do jakiego
sië zalicza to komedia sensacyjna ( choç GDR okreûlià go jako pornus z
elementami karate :) z tym, ße humor tam istniejÜcy test (tutaj szukam
odpowiedniego sÃowa) ... czrny (?), co w rzadnym przypadku nie oznacza zÃy a
wrëcz przeciwnie.
NapisaÃem juß o tym, ße dußym plusem sÃœ gadki , ßeby nie byç goÃosÃownym
przytoczë kilka przykÃad¢w: "Mamo, juß nie musisz kupowaç mi lek¢w, ja nie mam
sraczki, to od tego, ße wszyscy walÃœ mnie w dupe" - sÃowa wupowiadane przez
transa po tym jak jego rodzice sië o tym dowiedzieli, albo kwestia m¢wiona
przez Pitbula po tym jak jeden z policjant¢w zabià jego psa [co oczywiûcie
nie wyszÃo mundurowemu na dobre gdyß, jakby tu powiedzieç, stracià gÃowë
(niech ßyje ksiÜdz z granatem)] - "Najpierw odprawië pogrzeb swojemu
przyjacielowi... a potem rozpierdole gliny". Tego wszystkiego jest znacznie
wiëcej i jest to naprawdë dobrze zagrane.
W zako§czeniu powiem iß po pierwszym obejßeniu "Dobermana" bëdziecie
bezwÃadnie beÃkotaç z zachwytu i ze wszystkich sià dusiç starego aby poßyczyÃ
wam kasë na swoje wÃasne magnum ;)
Ocena - film bardzo dobry, wyûmienity , zajebisty, rzÃœdzÃœcy i kopiÃœcy tyÃek
tak mocno, ße g¢wno fiutem wycieka. Szcerze polecam (oglÃœdaÃem go chyba z
piëç razy i obejße jeszcze nie raz).
------------------------------------------------------------------------------
******************************************************************************
POEZJA
``````
Jest we mnie rodzaj mnogi
Razem szukamy sÃusznej drogi.
Lecz czasami - tuß przed zamieciÜ
Widzë w lustrze osobë trzeciÜ.
Czas: tik - tak, tyk - myk
Zn¢w sÃyszë przera¶liwy ryk.
"Ding dong" - gÃos warknÃœÃ
I Szatan sznurkami zn¢w szarpnÃœÃ.
CiaÃo, gÃos, i tpp - juß sië bojë.
StaÃo sië; dalsze sÃowa nie sÃœ moje
"Ding dong
ding dong
kto sië nigdzie nie ukryje
temu rzucë sië na szyjë
ding dong
ding dong
i oplÜczë mu dwie nogi
bëdzie kÃopot miaà wnet srogi".
Masa
Dziû stanÃœÃem przed trudnym wyborem,
WiedziaÃem ße naleßy sië zastanowiç przed doborem.
Myûl ma kroczy w stronë jednego,
Zaraz potem opuszcza innego.
I tak i nie; i czarne i biaÃe,
Oraz wszystkie barwy pozostaÃe.
òwiat za oknem szybko mija,
I w tej chwili m¢zg m¢j z b¢lu sië zwija.
Istnie§ mÃodych przede mnÃœ sto;
Mogë urotowaç, mogë teß rzuciç w bÃoto.
... Teraz widzë krzyße istnie§ minionych
Otoczone duszami nieba spragnionych.
I tak sobie siedzë i tak sië zastanawiam.
Nigdy z nikim o tym nie rozmawiam.
Czas z kasy juß pobrany,
Wyb¢r chyba dokonany.
Wybierz dobro, wybierz zÃo - gÃosy sÃyszaÃem.
Lecz c¢ß takiego ja wybraÃem?
Masa
03.04.1999.
"Moje epitafium"
MiÃoûç moße zapÃonÜç nawet w sercu DiabÃa,
lecz tak piëkne uczucie, kt¢re wybucha w tak ciemnym miejscu,
moße bez problemu zgasiç Los.
Masa
03.04.1999.
(2.25)
"Chaos"
PorzÜdek, zdarzenia, niepok¢j, chaos.
Dobro, rzeczywistoûç, zaÃamanie, zÃo.
ZÃo, przeÃom, rzeczy ukryte, dobro.
Dobro, zÃo, pr¢ßnia, dobro, zÃo.
MiÃoûç, los, przeznaczenie, nienawiûç.
Realizm, lekcja, informacja, fikcja.
°ycie, czas, krzywda, ûmierç.
Dotyk, myûli, chwile, obojëtnoûç.
Ja, moment, ciemnoûç, on.
Czystoûç, praca, czer§, br¢d.
Wolnoûç, chëci, oczekiwania, pieniÜdze.
Coû, prawda, kÃamstwo, nic.
Masa
16.04.1999.
(23.17)
"Do czytajÃœcego"
PostanowiÃem napisaç te, plus minus, trzy sÃowa.
CzytajÃœcy niech nie bëdzie tak do ko§ca zÃy.
Konkretnie nie do niego jest ta mowa.
NiezrozumiaÃe sÃowa przeszÃy przez lawë mgÃy.
Od razu przejdë w konkret sprawy.
Po pierwsze; dlaczego czas tak pëdzi?
I teraz stojÃœc na piedestale sÃowa:
Dlaczego umysà tak mi glëdzi?
Jednak to jeszcze utworu nie koniec,
Przecieß ja ciÜgle umieram;
I czujë sië jak czarny na szachownicy goniec.
Dlatego ßycia wcale juß nie zbieram.
O jednÜ chwilkë jeszcze proszë.
Jak bardzo bym chciaà bym nie m¢gà tak powiedzieç,
Ale tego caÃego ûwiata - nie znoszë.
Dziëkujë; juß nie musisz przy mnie siedzieç.
Masa
24.04.1999
(13.38)
IdÃœc w d¢Ã, patrzÃœc w g¢rë
Spostrzegasz, ße nie wszystko ma swe kolory,
A myûli nie okiÃznane przez naturë
PrzyprawiajÜ umysà tw¢j o nawe spory.
Wypuszczasz je, one lecÜ w wielkim ûwiecie,
Po chwili uderzajÜ w bramy przeznaczenia
I chwycone przez wiatry i zamiecie,
UkazujÜ jak nierealne sÜ dziû twe ßyczenia.
I zrezygnowany leßysz na wyziëbÃym murze
W Ãeb sobie jednak nie strzelasz,
M¢wisz: byç moße dziû sobie coû wywr¢ßë.
I oczy co ranka raz jeszcze otwierasz.
Masa
25.04.1999
(23.22)
"Moje epitafium #2"
Czasami, czësto powtarzane kÃamstwo
staje sië prawdÜ a nastëpnie rzeczywistoûciÜ.
Dopiero wtedy widzimy jak zaczyna ßyç wÃasnym ßyciem,
odwraca sië od nas i zaciera granicë
pomiëdzy realiami a fikcjÜ.
Masa
27.04.1999
(23.46)
Ludzi moßna por¢wnaç do klaun¢w. Z pozoru ûmieszni a wewnÜtrz worms.
I oni wszyscy na zewnÃœtrz, ßyjÃœ w swych klatkach, przekonani o wÃasnej
wartoûci, sile, intelekcie. BÃazny.
Skoro sÜ tacy odwaßni, dlaczego nie zadajÜ pyta§?
Dlaczego prawda przykryta jest mgÃÃœ, a bÃazen nie dmucha by chmurë
rozwiaç? Po co ta komedia, po co ten dramat? C¢ß nam z wolnej woli gdy
wszystkie moßliwoûci wykorzystane? Dlaczego kocham i dobro i zÃo?
Pyta§ tysiÜce. Lecz, czy znajdë ludzika, kt¢ry odpowie na jedno z nich?
Potok swych sâw juß wstrzymujë,
Bo jeûli bëdë pisaà dalej
Nikt mnie juß nie uratuje.
Masa
29.04.1999
(23.10)
To co sië przed chwilÃœ wydarzyÃo,
Na zawsze me ßycie odmieniÃo.
Juß nigdy nie okÃamië nikogo,
Juß nigdy nie skaßë tak srogo.
W zamian za to poûwiëcenie
Niech B¢g pewnej osobie da mocne lûnienie.
Przeze mnie on cierpi katusze,
A ja cieroië za niego - bo muszë;
SilnÜ wolë on ma, lecz dodaj jej PANIE,
By nie nadszedà ranek gdy on juß nie wstanie.
Nie wiem co wtedy zrobië,
Teraz teß nie wiem co z sobÜ robië.
Najblißsze czyny bëdÜ dla niego,
Nie waßne czy warte wyszilenia tego.
Masa
06.05.1999
(9.55)
"Moje epitafium #3"
Zar¢wno przed faktem jak i po fakcie sÜ zbëdne. °adna mowa i tak nie
zmyje ludzkiej ciekawoûci. Jednak dopiero po zaistniaÃej sytuacji zbieramy
doûwiadczenie.
Masa
06.05.1999
(10.31)
RunëÃy me marzenia
RunëÃa ma sÃawa
RunëÃy wraßenia
SpeÃniÃa obawa.
NadeszÃo cierpienie
NadeszÃa ma jesie§
WyrwaÃa speÃnienie
I spadÃy liûcie, choç to nie wrzesie§.
Spuszczona gÃowa
Jak uschÃe drzewo
OziëbÃa mowa
Bez ruch¢w - ßwawo.
Nadejdzie zima
Ogarnie châd
òmierç juß sië ima
Opuszczë brud.
Masa
07.05.1999
(21.25)
Jest jakaû kartka
Jest jakiû punkcik
Jest jeden st¢Ã
Farby sÜ dwie
Czarna jest kartka
Jasny jest punkcik
Na stole rzeczy
Czarna i biaÃa - farby sÃœ dwie
OtchÃa§ zbyt dußa
Wyjûcie zbyt maÃe
Ze sobÃœ zÃÃœczone
Farbami zagroßone
Czy zmieni sië kartka?
Czy punkcik poszerzy?
Gdy kopnë w st¢Ã
Uzyskam odpowied¶
Masa
07.05.1999
(22.43)
Szczery uûmiech
Wolny poûpiech
Szczere sÃowa
Wolna mowa
Piëkno ûwiata
Wolne lata
Wszyscy oni
DÃugoûç dÃoni
Rëka zgiëta
DÃo§ uciëta
Coû sië zlëkÃo
A coû pëkÃo
Masa
12.05.1999
(0,14)
" Uczucia "
SpadajÃœcy deszcz jak Ãza
I pÃaczÃœca dusza ma.
D¶wiëk rozbryzgujÜcej sië kropli wody,
Jak szlochanie; niezbyt to sië chuba ma do mody.
Uczucia spÃywajÃœce rynnÃœ ciaÃa:
MiÃoûç, ciÃœgle jeszcze zbyt maÃa;
Ma bezgraniczna nienawiûç do ludzi,
Kt¢ra co ranek sië we mnie budzi.
Jest jeszcze obojëtnoûç wobec ludzkiej troski
WynikajÃœce z gÃupich myûli: "Jestem boski".
W jaki spos¢b mogë to powstrzymaç,
By przy okazji ßycie zatrzymaç?
Moje pytania nie naleßÜ do powaßnych,
Ale widzë je wûr¢d tych moich waßnych.
Lecz aß tak ¶le nie jest by sië z mostu rzuciç.
Teraz chociaß mam coû, czemu mogë sië poûwiëciç.
Masa
04.06.99
(11:03)
Gdy zszedÃem na samo dno
Gdy ujßaÃem cielesne zÃo
Gdy czarny czÃowiek powiedziaÃ, ße dalej sprowadzi
MyûlaÃem sobie: Co za tekst on mi tu sadzi?
MyûlaÃem, ße nad wszystkim panujë, ße ja tu przewodzë
A jednak dalej wciÜß schodzë.
Masa
Zawsze sÃœdziÃem, ße jestem ponad wszystkie smutki
MyûlaÃem wysoko o tym jaki on jest malutki
Dobrze wtedy wszystko wyglÃœdaÃo
Jakoû sië ßyÃo, ûmiaÃo, pÃakaÃo.
I wszystko nagle stanëÃo pod znakiem zapytania
Wszystko zadrßaÃo choç miÃe to byÃy doznania
M¢wi sië, ße tak ma byç, ße to czëûç dobra
Ale jakße mi smutno, jaka twarz od Ãez mokra.
Szukam przyczyny, dokÃœd odeszÃa?
A moße to moja osoba w ûwiat przyczyn weszÃa?
Masa
28.07.99
(13:04)
"Lustra"
Widzë wszystkich i wszystko.
Widzë strach, szczëûcia i smutki
Widzë kto jest wielki a kto malutki
Spostrzegam ludzkie potrzeby i chëci
Wiem juß kto m¢wi prawdë a kto coû tam krëci.
Wszyscy wewnÜtrz sië ûmiejÜ, rozmawiajÜ, radujÜ
Przyziemnymi kÃopotami wcale sië nie przejmujÃœ
MajÜ pod dostatkiem to czego im trzeba
Wody, wina, sÃodyczy i chleba
CzÃowiek z czÃowiekiem tak prawdziwie sië kochajÃœ
I gdy trzeba pomocnÃœ dÃo§ sobie podajÃœ
Tam wszystko ma swoje kolory
Swoje talenty, osobowoûci, wzory
Tam nie ma ciemnoûci, nic od Ãez nie jest mokre
Zawsze jest dzie§, noc odeszÃa na dobre.
Lecz coû mi tu nie pasuje, coû zgrzyta i uwiera
Teraz gÃupia myûl do gÃowy dociera
Moße to tylko gÃupie odbicie, imaginacja
A nie rzeczywistoûç, prawdziwa relacja.
Masa
28.07.99
(13.33)
"Na zawsze?"
Dlaczego dopiero tak wielkie cierpienie otwiera mi oczy?
Czemu juß nie kocham? A moße jednak?
Bo przecieß serce wciÜß Ãzami broczy.
Lecz dlaczego juß nie mam tych piëknych oznak?
WirowaÃem w piëknym wirze,
I dziwnym trafem wyskoczyÃem.
UsÃyszaÃem jakieû gÃosy. GÃosy sÃyszë.
Powolutku oczy otworzyÃem.
WszedÃem trochë wyßej,
Coû ujßaÃem, chyba smutek.
ZszedÃem nißej.
Jakße smutno byÃo mi z powodu tych prawdziwych nutek.
Lecz najgorszÃœ ûwiadomoûç pojÃœÃem,
I ¶r¢dÃo swych problem¢w zrozumiaÃem,
Gdy do rÃœk sÃowo wziÃœÃem.
PisaÃem, myûlaÃem i wiarë raz jeszcze straciÃem.
Masa
Wisi sobie trup na linie,
Nic nie robi tylko kimie;
Lina z ludzi ukrëcona,
Rëka w krwi teß umoczona;
WÃosy dÃugie, rozpuszczone,
úzami czÃowieka zroszone;
Wzrok na ziemië ma spuszczony,
A kark dawno juß skrëcony.
Wok¢à trupa stojÜ inni,
Tak jak wisielec niewinni;
GÃowy pospuszczane majÃœ,
To poznaç po sobie dajÜ.
Sztuczne pytania zadajÜ,
A przecieß dobrze go znajÜ.
Jak wiszÜcy na imië ma?
Tym trupem jestem teraz ja.
Masa
03.05.1999
(23:31)
StworzyÃem mojÃœ voodoo laleczkë.
Kocham jÃœ, codziennie wkÃadam w teczkë.
Istota maÃa, szara, szmaciana;
I dobrze ße ßyciem nie zbrukana.
IgieÃkÃœ przebijam maÃe serce
By udziaà chciaÃa wziÜç w mojej gierce.
Krew jednak z jej piersi nie wypÃywa.
Dziwne, Ãza po mojej twarzy spÃywa.
Ja i ona razem przez naturë,
Stworzyliûmy wÃasnÃœ subkulturë;
Wsp¢lnie z sobÃœ sië uzupeÃniamy,
Durzych problem¢w raczej nie mamy.
To ona podaje pomocnÃœ dÃo§,
I opatruje zakrwawionÜà skro§.
W swym magicznym ûwiecie spoczywamy,
Rzeczywistoûç? Nie. Nie zarzywamy.
Masa
10/11.05.1999
(11:09)
------------------------------------------------------------------------------
Marilyn Manson lyrics:
"THE MINUTE OF DECAY"
THERE'S NOT MUCH LEFT TO LOVE
TOO TIRED TODAY TO HATE
I FEEL THE EMPTY
I FEEL THE MINUTE OF DECAY
I'M ON MY WAY DOWN NOW, I'D LIKE TO TAKE YOU WITH ME
I'M ON MY WAY DOWN
THE MINUTE THAT IT'S BORN
IT BEGINS TO DIE
I'D LOVE TO JUST GIVE IN.
I'D LOVE TO LIVE THIS LIE
I'VE BEEN TO BLACK AND BACK
I'VE WHITED OUT MY NAME
A LACK OF PAIN, A LACK OF HOPE
A LACK OF ANYTHING TO SAY
THERE IS NO CURE FOR WHAT IS KILLING ME
I'M ON MY WAY DOWN
I'VE LOOKED AHEAD AND SAW A
WORLD THAT'S DEAD
I GUESS THAT I AM TOO.
"THE BEAUTIFUL PEOPLE"
I DON'T WANT YOU AND I DON'T NEED YOU
DON'T BOTHER TO RESIST, I'LL BEAT YOU
IT'S NOT YOUR FAULT THAT YOU'RE ALWAYS WRONG
THE WEAK ONES ARE THERE TO JUSTIFY THE STRONG
THE BEAUTIFUL PEOPLE, THE BEAUTIFUL PEOPLE,
IT'S ALL RELATIVE TO THE SIZE OF YOUR STEEPLE
YOU CAN'T SEE THE FOREST FOR THE TREES.
AND YOU CAN'T SMELL
YOUR OWN SHIT ON YOUR KNEES
HEY YOU, WHAT DO YOU SEE?
SOMETHING BEAUTIFUL, SOMETHING FREE?
HEY YOU, ARE YOU TRYING TO BE MEAN?
IF YOU LIVE WITH APES, MAN, IT'S HARD TO BE CLEAN
THERE'S NO TIME TO DISCRIMINATE,
HATE EVERY MOTHERFUCKER
THAT'S IN YOUR WAY
THE WORMS WILL LIVE IN EVERY HOST
IT'S HARD TO PICK WHICH ONE THEY EAT MOST
THE HORRIBLE PEOPLE, THE HORRIBLE PEOPLE
IT'S AS ANATOMIC AS THE SIZE OF YOUR STEEPLE
CAPITALISM HAS MADE IT THIS WAY,
OLD-FASHIONED FASCIZM
WILL TAKE IT AWAY
"1996"
ANTI CHOICE
ANTI GIRL
I AM THE ANTI-FLAG UNFURLED
ANTI WHITE AND ANTI MAN
I GOT THE ANTI-FUTURE PLAN
ANTI FASCIST
ANTI MOD
I AM THE ANTI-MUSIC GOD
ANTI SOBER
ANTI WHORE
THERE WILL NEVER BE ENOUGH OF ANTI MORE
I CAN'T BELIVE IN THE THINGS
THAT DON'T BELIVE IN ME
NOW IT'S YOUR TURN TO SEE MISANTROPY
ANTI PEOPLE NOW YOU'VE GONE TOO FAR
HERE'S YPUR ANTICHRIST SUPERSTAR
ANTI MONEY
ANTI HATE
ANTI THINGS I FUCKED AND ATE
ANTI COP
ANTI FUN
HERE IS MY ANTI-PRESIDENT GUN
ANTI SATAN
ANTI BLACK
ANTI WORLD IS ON MY BACK
ANTI CAY AND ANTI DOPE
I AM THE FAGGOT ANTI-POPE
ANTI PEACE
ANTI LIVE
ANTI HOUSBAND, ANTI WIFE
ANTI SONG AND ANTI ME
I DON'T DESERVE A CHANCE TO BE
"TOURNIQUET"
SHE'S MADE ON HAIR AND BONE AND LITTLE TEETH
AND THINGS I CANNOT SPEAK
SHE COMES ON LIKE A CRIPPLED PLAYTHING
SPINE IS JUST A STRING
I WRAPPED OUR LOVE IN ALL THIS FOIL
SILVER-TIGHT LIKE SPIDER LEGS
I NEVER WANTED IT TO EVER SPOIL
BUT FLIES WILL ALWAYS LAY THEIR EGGS
TAKE YPUR HATRED OUT OF ME
MAKE YOUR VICTIM MY HEAD
YOU NEVER EVER BELIEVED IN ME
I AM YOUR TOURNIQUET
PROSTHETIC SYNTHESIS WITH BUTTERFLY
SEALED UP WITH VIRGIN STITCH
IF IT HURTS JUST TELL ME
PRESERVE THE INNOCENCE
I NEVER WANTED IT TO END THIS WAY
BUT FLIES WILL LAY THEIR EGGS
------------------------------------------------------------------------------
******************************************************************************
WIZJA
`````
"Wizja ûwiata doskonaÃego"
Mam pewnÃœ wizjë. Wizjë, kt¢ra w snach wyglÃœda caÃkiem ciekawie, maÃo
tego, nawet na jawie wyglÜda wspaniale. C¢ß jest tÜ wizjÜ? Co to za
wyobraßenie? To wizja ûwiata ale nie tego codziennego, pospolitego lecz ûwiata
doskonaÃego.
Wyobra¶my sobie planetë, na kt¢rej wszystko jest idealne. Ludzie sÜ
zdrowi, wysportowani i dziesiëç razy inteligentniejsi niß Ziemianie. Ich
mÜdroûç pozwala im na idealne ßycie, nie tylko swoje ale r¢wnieß otoczenia.
Lekarze wymyûlili juß lekarstwa na wszystkie choroby i wÃaûnie wynale¶li
sposub na przywracanie wzroku niewidomym. WiedzÜ teß jak przywracaç czucie w
ko§czynach niepeÃnosprawnym.
Na planecie Aimeiz nie istnieje ciëßka praca fizyczna. Do tych cel¢w
zatrudniane sÜ slecjalne roboty, kt¢re wykonujÜ swoje zadania szybko nawet tam
gdzie dla czÃowieka istniaÃoby jakiekolwiek zagroßenie.
Na Ameizie nie istnieje takße pojëcie bezrobocia. Wiëkszoûç istot pracuje
intelektualnie a reszta wykonuje lekkie prace fizyczne (przy obsÃudze robot¢w)
Praca nie jest wykonywana dla pieniëdzy (pieniÜdze na tej planecie takße nie
istniejÃœ) lecz z miÃoûci oraz w imië zasady "coû dla og¢Ãu". Kaßdy pracownik
jest fachowcem w swoim zawodzie i wykonuje swoje zajëcie rzetelnie i z
nadziejÃœ, ße to posÃußy innym.
W sklepach wszystko rozdawane jest za darmo, gdyß nikt nie jest zachÃanny i
bierze tylko tyle ile w danej chwili potrzebuje. W zwiÃœzku z tym nie ma
zÃodzieji i w og¢le nie ma przestëpstw. Dlatego Policjë zastëpujÃœ tam SÃußby
Pomocnicze (SP), kt¢rych zadaniem jest og¢lna pomoc wszystkim obywatelom.
ZresztÃœ nie istniejÃœ wcale ßadne instytucje kontrolujÃœco-nadzorcze gdyß caÃa
planeta to jedna wielka kraina. Nie ma granic, nielegalnych emigrant¢w,
przemytu. Kaßdy w kaßdej chwili moße wsiÜûç do samolotu (gdzie nie sÜ
wymagane bilety) by udaç sië do kumpla zamieszkujÃœcego odlegÃy kontynent na
drugim ko§cu ûwiata. Tu nie ma polityk¢w ani wybor¢w gdyß ci nie sÜ potrzebni.
Sejm i senat to dwa najpopularniejsze kabarety, z kt¢rych relacje
transmitowane sÜ raz lub dwa razy w tygodniu. I tak nikt tego nie oglÜda
poniewaß wszyscy mieszka§cy sÜ szczëûliwi, zawsze uûmiechniëci i nie
potrzebujÜ tego krapu. Zamiast oglÜdaç telewizjë (kt¢ra jest tylko i
wyÃÃœcznie miÃym dodatkiem do wszystkich wynalazk¢w) przeciëtny Amezianin woli
pospacerowaç na ûwießym powietrzu i spotkaç sië ze znajomymi. A powietrze jest
zawsze ûwieße i czyste. Nie ma ßadnych zanieczyszcze§ gdyß na wszystkie
tÃumiki nakÃadane sÃœ specjalistyczne ko§c¢wki, kt¢re zwiëkszajÃœ moc pojazd¢w a
przy okazji zamieniajÜ ûmierdzÜce spaliny na czysty tlen.
W doskonaÃym ûwiecie nie istnieje ßaden kodeks praw i rozporzÃœdze§. Po
prostu nie jest on potrzebny. PrzykÃadem peÃnej wolnoûci niech bëdzie taka
marihuana. Jest ona og¢lnie dostëpna i jeßeli ktoû ma ochotë to bardzo proszë
ale wszyscy wiedzÜ, ße nie warto tym syfem sië zatr¢waç.
Nikt na tej planecie nie wie co to sÜ przejawy nietolerancji i upokorzenia.
Wszystkimi kieruje miÃoûç i szacunek dla drugiej istoty.
W zwiÃœzku z tym, ße nie istniejÃœ pieniÃœdze nie ma podziaÃu
spoÃecze§stwa na warstwy klasowe. Nie ma biednych ani bogatych. Poziomem
ßycia kieruje aktualna potrzeba istnienia.
Prawie wszystkie dni na Ameizie sÃœ pogodne i sÃoneczne a nawet jeßeli
pada deszcz to tylko taki romantyczny, podczas kt¢rego wybuchajÜ
najwspanialsze uczucia.
A jak na idealnej planecie wyglÃœda miÃoûç? Jest oczywiûcie doskonaÃa. Zawsze
jakoû tak sië skÃada, ße pierwsza miÃoûç jest odwzajemniona, wspaniaÃa i
niepowtarzalna. I zawsze jest tak, ße osoba z kt¢rÃœ dzielimy miÃoûç jest tÃœ
jedynÃœ oraz "na caÃe ßycie".
Wszyszcy mieszka§cy sÜ utalentowani w jakimû kierunku. Wszyscy takße
lubiÃœ oglÃœdaç i bez ßadnej zazdroûci zachwycaç sië pÃodami talentu swoich
znajomych.
CaÃy Aimeiz jest doskonaÃy i nie moßna mu niczego zarzuciç. Zar¢wno
w sprawach bÃachych jak i bardzo istotnych (np. kontakty miëdzy ludzimi)
jest to planeta-ideaÃ.
A teraz wracamy do rzeczywistoûci. Wyßej opisana planeta jest tylko
pozornie doskonaÃa. Szczerze wam powiem, ße jak to sobie wyobraßam, to myûlë
iß Aimeiz jest chory. Coû tam zgrzyta. DoskonaÃy ûwiat mamy na codzie§.
Planeta-ideaà to trzecia planeta od SÃo§ca, wystarczy tylko trochë chëci i
wysiÃku by upiëkszyç szarÃœ rzeczywistoûç. Teraz Ziemia takße jest wspaniaÃa i
naprawdë wiele nas uczy np. skÜd znalibyûmy wartoûç dobra nie wiedzÜc co to
zÃo.
Mam nadziejë, ße bëdziecie o tym pamiëtali gdy przypadkiem ogarnÜ was
sceptyczne uczucia zwiÜzane z istnieniem. A byç moße chcecie o tym z kimû
porozmawiaç? Jeßeli tak to piszcie na m¢j adres (znajdziecie go w dziale
"Kontakty").
Masa
******************************************************************************
KONTAKTY
````````
ÙÙ ÙÙ ÙÙÙ ÙÙ ÙÙÙ
Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù
Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù
Ù Ù Ù Ù Ù ÙÙ Ù Ù Ù Ù Ù
Ù Ù ÙÙ ÙÙ Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù
Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù
Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù
Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù
Ù ÙÙ Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù
Ù ÙÙ Ù ÙÙ ÙÙ Ù ÙÙÙ Ù Ù Ù Ù Ù
Ù Ù Ù Ù ÙÙ Ù ÙÙ Ù Ù
Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù
Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù
ÙÙ Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù Ù
ÙÙ ÙÙ Ù Ù Ù ÙÙ Ù Ù
Ù ÙÙ Ù Ù Ù Ù ÙÙ Ù Ù
Maksymiuk Marcin Ù Ù Ù Ù Ù Ù ÙÙ
Czosn¢wka 68a Ù Ù ÙÙ ÙÙ
21-500 BiaÃa Podlaska Ù Ù
woj. lubelskie Ù
REALY 100% answer! robertd@sim.pl (czasami dziaÃa)
------------------------------------------------------------------------------
******************************************************************************
@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@ii@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@ii@@@@@@@@@@
@@@@@@@i i@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@i i@@@@@@@@@
@@@@@@@@i iii@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@i ii@@@@@@@@@
@@@@@@@i ii@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@ii iii@@@@@@@@
@@@@@@@ii iii@@@@@@@@@@@@@@@@@iiiiiiiii@@@@@@@@@@@@@@@@@@@iii ii@@@@@@@@@@
@@@@@@@@iiii ii@@@@@@@@@@@@@@@@i i@@@@@@@@@@@@@@@@@@ii i@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@ii ii@@@@@@@@@@@@iii iii@@@@@@@@@@@@@@iii i@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@iii i@@@@@@@@@@i i@@@@@@@@@@@ii i@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@i ii@@@@@@@@i i@@@@@@@@iii ii@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@ii i@@@@iii iii@@@@i iii@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@@i i@@i i@@i iii@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@@@i ii ii ii@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@@@@i o o i@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@@@ii o o o o ii@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@@i o o o o i@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@i o o o o i@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@i o o o o i@@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@i o o l o o i@@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@ii o l o ii@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@@@ii l ii@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@ii l l ii@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@i u l l u i@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@i u ll u i@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@i uu uu i@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@ii u u ii@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@ii uuu uuu ii@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@ii u u ii@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@ii uuuuuu ii@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@ii ii@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
@@@@@iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii@@@@@@
ii ii
ii ii
ii TO DO HIDDEN PART ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
ii ii
iii
i
******************************************************************************
HIDDEN PART
******************************************************************************
8888 8888888
888888888888888888888888
8888:::8888888888888888888888888
8888::::::8888888888888888888888888888
88::::::::888:::8888888888888888888888888
88888888::::8:::::::::::88888888888888888888
888 8::888888::::::::::::::::::88888888888 888
88::::88888888::::m::::::::::88888888888 8
888888888888888888:M:::::::::::8888888888888
88888888888888888888::::::::::::M88888888888888
8888888888888888888888:::::::::M8888888888888888
8888888888888888888888:::::::M888888888888888888
8888888888888888::88888::::::M88888888888888888888
88888888888888888:::88888:::::M888888888888888 8888
88888888888888888:::88888::::M::;o*M*o;888888888 88
88888888888888888:::8888:::::M:::::::::::88888888 8
88888888888888888::::88::::::M:;:::::::::::888888888
8888888888888888888:::8::::::M::aAa::::::::M8888888888 8
88 8888888888::88::::8::::M:::::::::::::888888888888888 8888
88 88888888888:::8:::::::::M::::::::::;::88:88888888888888888
8 8888888888888:::::::::::M::"@@@@@@"::::8w8888888888888888
88888888888:888::::::::::M:::::"@a@":::::M8i8888888888888888
8888888888::::88:::::::::M88:::::::::::::M88z88888888888888888
8888888888:::::8:::::::::M88888:::::::::MM888!888888888888888888
888888888:::::8:::::::::M8888888MAmmmAMVMM888*88888888 88888888
888888 M:::::::::::::::M888888888:::::::MM88888888888888 8888888
8888 M::::::::::::::M88888888888::::::MM888888888888888 88888
888 M:::::::::::::M8888888888888M:::::mM888888888888888 8888
888 M::::::::::::M8888:888888888888::::m::Mm88888 888888 8888
88 M::::::::::::8888:88888888888888888::::::Mm8 88888 888
88 M::::::::::8888M::88888::888888888888:::::::Mm88888 88
8 MM::::::::8888M:::8888:::::888888888888::::::::Mm8 4
8M:::::::8888M:::::888:::::::88:::8888888::::::::Mm 2
88MM:::::8888M:::::::88::::::::8:::::888888:::M:::::M
8888M:::::888MM::::::::8:::::::::::M::::8888::::M::::M
88888M:::::88:M::::::::::8:::::::::::M:::8888::::::M::M
88 888MM:::888:M:::::::::::::::::::::::M:8888:::::::::M:
8 88888M:::88::M:::::::::::::::::::::::MM:88::::::::::::M
88888M:::88::M::::::::::*88*::::::::::M:88::::::::::::::M
888888M:::88::M:::::::::88@@88:::::::::M::88::::::::::::::M
888888MM::88::MM::::::::88@@88:::::::::M:::8::::::::::::::*8
88888 M:::8::MM:::::::::*88*::::::::::M:::::::::::::::::88@@
8888 MM::::::MM:::::::::::::::::::::MM:::::::::::::::::88@@
888 M:::::::MM:::::::::::::::::::MM::M::::::::::::::::*8
888 MM:::::::MMM::::::::::::::::MM:::MM:::::::::::::::M
88 M::::::::MMMM:::::::::::MMMM:::::MM::::::::::::MM
88 MM:::::::::MMMMMMMMMMMMMMM::::::::MMM::::::::MMM
88 MM::::::::::::MMMMMMM::::::::::::::MMMMMMMMMM
88 8MM::::::::::::::::::::::::::::::::::MMMMMM
8 88MM::::::::::::::::::::::M:::M::::::::MM
888MM::::::::::::::::::MM::::::MM::::::MM
88888MM:::::::::::::::MMM:::::::mM:::::MM
888888MM:::::::::::::MMM:::::::::MMM:::M
88888888MM:::::::::::MMM:::::::::::MM:::M
88 8888888M:::::::::MMM::::::::::::::M:::M
8 888888 M:::::::MM:::::::::::::::::M:::M:
888888 M::::::M:::::::::::::::::::M:::MM
888888 M:::::M::::::::::::::::::::::::M:M
888888 M:::::M:::::::::@::::::::::::::M::M
88888 M::::::::::::::@@:::::::::::::::M::M
88888 M::::::::::::::@@@::::::::::::::::M::M
88888 M:::::::::::::::@@::::::::::::::::::M::M
88888 M:::::m::::::::::@::::::::::Mm:::::::M:::M
8888 M:::::M:::::::::::::::::::::::MM:::::::M:::M
8888 M:::::M:::::::::::::::::::::::MMM::::::::M:::M
888 M:::::Mm::::::::::::::::::::::MMM:::::::::M::::M
8888 MM::::Mm:::::::::::::::::::::MMMM:::::::::m::m:::M
888 M:::::M::::::::::::::::::::MMM::::::::::::M::mm:::M
8888 MM:::::::::::::::::::::::::MM:::::::::::::mM::MM:::M:
M:::::::::::::::::::::::::M:::::::::::::::mM::MM:::Mm
MM::::::m:::::::::::::::::::::::::::::::::::M::MM:::MM
M::::::::M:::::::::::::::::::::::::::::::::::M::M:::MM
MM:::::::::M:::::::::::::M:::::::::::::::::::::M:M:::MM
M:::::::::::M88:::::::::M:::::::::::::::::::::::MM::MMM
M::::::::::::8888888888M::::::::::::::::::::::::MM::MM
M:::::::::::::88888888M:::::::::::::::::::::::::M::MM
M::::::::::::::888888M:::::::::::::::::::::::::M::MM
M:::::::::::::::88888M:::::::::::::::::::::::::M:MM
M:::::::::::::::::88M::::::::::::::::::::::::::MMM
M:::::::::::::::::::M::::::::::::::::::::::::::MMM
MM:::::::::::::::::M::::::::::::::::::::::::::MMM
M:::::::::::::::::M::::::::::::::::::::::::::MMM
MM:::::::::::::::M::::::::::::::::::::::::::MMM
M:::::::::::::::M:::::::::::::::::::::::::MMM
MM:::::::::::::M:::::::::::::::::::::::::MMM
M:::::::::::::M::::::::::::::::::::::::MMM
MM:::::::::::M::::::::::::::::::::::::MMM
M:::::::::::M:::::::::::::::::::::::MMM
MM:::::::::M:::::::::::::::::::::::MMM
M:::::::::M::::::::::::::::::::::MMM
MM:::::::M::::::::::::::::::::::MMM
MM::::::M:::::::::::::::::::::MMM
MM:::::M:::::::::::::::::::::MMM
MM::::M::::::::::::::::::::MMM
MM:::M::::::::::::::::::::MMM
MM::M:::::::::::::::::::MMM
MM:M:::::::::::::::::::MMM
------------------------------------------------------------------------------
sexsexsexsexsexse
sexsesexsexsexsexsexs
sexsexsexsexsexsexsexse
sexsexsexsexsexsexsexsexsex
sexsexsexsexsexsexsexsexsexsex
sexsexsexsexsexsexsexsexsexsexs
sexsexsexsexsexsexsexsexsexsexsex
sexsexsexsexsexsexsexsexsexsexsexse
sexsexsexsexsexsexsexsexsexsexsexsex
exsexsexsexsexsexsexsex sexsexsexsex
sexsexsexsexsexsexsexs sexsexsexse
sexsexsexsexsexsexsex sexsexsex
sexsexsexsexsexsex sexsexsx
sexsexsexsexsexx sexsexs x
sexsexsexsexsex-****. .***-sexsexs sexs
sexsexsexsexsex sexsex sexsexs
sexsexsexsexsex sexsex sexsexsexs
sexsexsexsexsex sexse sexsexsexse
sesexsexsexsexs --sexsex- sexse sexsexsexse
xsexsexsexsexse sexs sexse sexsexsexs
sexsexsexsexsexse sexse sexsexsexse
sexsexsexsexsexsexs sexse sexsexse
sexsexse sexsexs ixx sexse
sexsex sexsexs i sex
sexs sexsexs i x
sex sexsex x x
x sexsex x x
x sexse xx
sex sex x
sexsexs xx x
sexsexsex x x x x
sexsexsexsexse x (o
sexsexsexsexse x x
sexsexsexsexse x x (o) x x
sexsexsexsexse x x x x
sexsexsexsex x x x x
sexsexsexsex x x x xx
sexsexsexse x x x x
sexsexsexse x x x x x
sexsexsexs x x
sexsexsexs x x
sexsexsex x x
sexsexsex x x
sexsexsex x x
sexsexse x x
sexsexse x x
sexsexs x x
sexsex sexsexse x x
sexsexsexsexsexs x
sexsexsexsexse x
sexsexsexsex o x
sexsex x
x x
x x
x x
x Y x
x x x
x x x
x x x
x sexsexsex x
x sexsexsexsexsx exsex
x sexsexsexsexsexs sexx
x sexsexsexsexsexsexs xx
x sexsexsexsexsexsexse x
x sexsexsexsexsexsexsexs
x sexsexsexsexsexsexsexse
sexsexsexsexsexsexsexsex
sexsexsexsexsexsexsexse
x sexsexsexsexsexsexsexs
xx sexsexsexsexsexsexsexs
sex sexsexsexsexsexsexsex
sex sexsexsexsexsexsexse
sexs sexsexsexsexsexsexs
sexse sexsexsexsexsexse
sexsex sexsexsexsexsexse
sexsex sexsexsexsexsexs
sexsexs sexsexsexsexsex
sexsexs sexsexsexsexse
sexsexse sexsexsexsexs
sexsexsex sexsexsexsex
sexsexsexs sexsexsexse
sexsexsexs sexsexsexse
sexsexsexse sexsexsexs
sexsexsexs sexsexsexse
sexsexsexse sexsexsexse
sexsexsexse sexsexsexse
sexsexsexse sexsexsexs
sexsexsexse sexsexsexse
sexsexsexsex sexsexsexse
sexsexsexsex sexsexsexse
sexsexsexsex sexsexsexsex
sexsexsexse sexsexsexsex
sexsexsexse sexsexsexsex
sexsexsexs sexsexsexsex
sexsexsexs sexsexsexse
sexsexsex sexsexsexse
sexsexse sexsexsexs
sexsexse sexsexsex
sexsexs sexsexse
sexsex sexsexs
sexsex sexsexs
sexsex sexsex
exsex sexse
sexsex sexsex
sexsex sexsex
sexsexs sexsexx
sexsexsex sexsexse
sexsexsexse sexsexsexse
sexsexsexsexs sexsexsexsex
sexsexsexsexse sexsexsexsex
sex sexsexsex sexsexsexsex
x sexsexse xx sexsexse
x sexsex
sexse
sexse
sexse
sex
xx
xx
******************************************************************************
:AMMMMMMMMMMMMA:
:AMMMMMMMMMMMMMMMMMMA:
:AMMMMMMMMMHHHHHMMMMMMMMA:
:AMHMMMMHHMHIHHIMMMHMMMMHHA:
:AM'MMMMMMHHIHHHIMMMMMIMMHHHH:
AM:IMMMMMHHIHIHHHIMMHHHHHHHHHH
AMIIHMMMMMHIHHHIHHIHHHHHHHHHHHH:
MMIHHMMMMMHHIHHHIHHHHHHHHHHHHHHH
AMMMMMHHHHHHI;;;;;;;IHHHI;;IHHHHH
MMMMHIIII;":AMMMMA ,[[, HH
MMMMHII; AW"'''' :: HH
IHHIHIII;:'' ,GFMF[ [MM[: IH
AHHIHII;::': ";[P,[ ;; :::: IH
IHHHIHII;;:: :[;: ;H
AHHHHHII;;;:: : : [ : ;H
IHHIIHI:[;;;:: ; ; ; , , IH
IHHIIHH:[;;;: ; ;: ':"::" '; IH
IHHIIHI:[;;: ::: ; ,,,, ' HH
:IHHHIHHMMA;::: [;;""""""[; AMI
;IHHHHIIHMM;: : : ;;[,,,,[; HHI
IIHHMMHHIHHM;:: '"""' AMHI
IIHHMMHMHHIIIM;:: AMMHI
IHHHMMHMHMHHHIHI;:: :AMMMHI
IHHHMMMMHMMHHHII;;;;:: :,;; MMMHHI
IHHHMMHHHHMMHHHI;:";;;;;;" MMMIH'
;IHHMMHMMMMHF"HHII MMMHH
IHHMMHV;;:: HHII;: : MMHHI
IHHMV;;::: HHII;: : : MMHI;
IHMV;;:: : "HII;: :: MMI;
:IHV;:: : 'HI: :: MM;
IHV;:: : HA;: : "'
IV;:: : : "II;: ;
:IH;:: : III;: ;
IH;;::: : ;;;I: ;
HV;::: : : ';;;HI: '
;M;;:::: : ';;;HI: '
MH;;:::: : ';;HI: ;
IM;;;::: : :[; ';I"I: ;
M;;;::: : : [;;,: ' : '
;;:::: : ::'' : ':
;;::: : : ': :
:;;:: : :: ':'
;;:: : : : '':
;;:: : : :;,:
;;:: : :: ;[[[,:
:;;:: : : ;;[[[;':
;;:: : : [:: : : ;[[[[;;[,
;:: : [;;;: : :, [[[[['[[;
;:: : :M;;: : :,[ [[[[ [['
;:: : [;;;: : :, [[[[['[[
;:: : :M;;: : :,[ [[[[ [[
;: : "[:: : ::[ ;[' ;[
;: : "[: : ::[ :' :'
:: :: : ", :::;[ :' :;
: :: ': : :::;[ ::' :;
:: ; : : ::::;[:,,::;;I' ;;
;;:;: : : : :::::::: '""' I[[;"'
;;;:: : : '::::' ;
";;;:: : : :
;;;:: : : : ;
";;;::: : :
';;;;::: : : ': ;
';;;;::: :
";;;:::: : : ;
';;:::: : :
';;::: ' ;
M;:::: : ':
MMMI;:::: : ;
MMMMMA;::: :
AHHMMMMHA;:::: : ;
:MHHMMMMMMMA;: ' :
AHHHMMM;"TTTTL: : ;
AHHHHHHMMLLLLLH ': :
:MHHH:::;HHMMMMMA: : ;
:AHHH:::HH;;;;;MMM;: :
:MHH;: ;;;;;MMM:: : : ;
:MH;: : ';;;;MMM:: ': ':
,H;: ';;;MMM::: :':' ;
,;: : : : ;;;Y;H:: :
,;: : : : ';;;:; : : ; ;
[;:: : ;;:; ; ; ;
,;::: : : ; :; ; ; ;
,;;: : : : ; :; ; ;
[;:: : : : ' ;:;" ;
,;:: : : : : ':' ;
[;: : : : : : :
;;:: : : : : : ;
';;: : : : : : : : :;
;::: :: : : ::: :: : : ;
';:: ::: ::::::;: : : :
[;::::::::;;:;;:: : ;
[[: ::::;;:;;:: :
;;;;::::[[;;:: : : ;
;;;;;:[[[::: : : :
;;;[[[:: : : : : ;
;:[[::::: :: : :
[[:;:::: : : : ;
;[;;;;: :: :
;[;;;:;: :: : : : ;
;[;;;;[: : : :
;[;;;:;: :: ;
;;[;;;: : : :
:;:[;;::: : ;
;;:[;::: :: : :
;::[;;: : : : ;
;:[;; :: : `:
;:[;;:: : : : ;
;[;;: : : :
;[;;: :: : : ;
;[;; : :
;[;;: :: : :
;[;: ::: : ;
;[;;: :: : : :
;;[;: : : : :: :: ;
;:[;:: : :: :
;:[;::: ::: : ;
;:[;:: : : :: :
;:[;:: : : : ;
;;:;[::;: : :
;;:;[::;:: : : ;
;;:;[;;;:: ::''
;;::[;;;[:: : : '' ;
:;;::[;;[[:: : ''
;;:::[[;[[:: ' ;
:;:;: [[[;;: : : ;
;::;: [[[;:: ;
;::;: [[;::: : : ;
:;;:::[[[;;: :: ;
;;::;:[[;;; : : : ;
;;:::;[[;;; :
;;:;:[[;;;: : ;
;::;:[[;;;: :
;:;:;[;;;: : : : ;
';;:[[;;;: : : ;
;;:[[;;::: :
;;:[[;;:: ;
';;[;;:: :
;;[;;: : :: ;
;;[;;;:: : : :
';;[;;::: : :: ;
;;[;;;: : :
';[;;;:: : :: ;
;[[;;:: : :
;;[;;;: : ;
;:[[;;:: :
;:;[[;: : ;
;::[[;:: :
;::[[;: : : ;
;: ;[;;::
;: [;;:;: : ;
:;: [;;:: :
;;: :[;;:: ;
:;;:: [;:: :
:;;::::[;: : ;
;;::: [;: ::
';:::::;[;:;: : ;
':::::[: ;::
':::[ :[: ;
';: [: :
:[: [:: ;
:;: :;;: : '-:
[::; :[;: :-'
;::;: :;;: : :
';::::;::"[: : '
':: : : :' : : ;
':: : : ::
': : : : : ;
': :: : ;
': : : : ;
-:: : ':
: :: : ''--::
': : : -: ':
-:: :: : ': '-'
'-:: ': ': ':'
''-''-'''
******************************************************************************
END.